SAMOTNOŚĆ
W codzienności zakatowany
błąkam się jak opętany
ciemność mym domem
cierpienie świadomością
życie zraniło puls serca
niby jestem żywy
lecz nie oddycham miłością
czuje się jak umarły
utracone carpe diem
sens życia zatracony
pustka wokoło
jak ta skała osamotniony
niezrozumienie mąci głowa
dusza ulatuje w przestworza
niby roi się płomyk nadziei
oczy szukają odkupienia
świat się mój zmienia
czekanie na świt mi pozostało
nocą życia błądzić ostało
tylko to niezrozumienie podłe
życiem zamotało
czas sekund nie liczy
serce me w tęsknocie milczy
z podłością ludzi podejmuje wojnę