To były fantastyczne cztery lata. Lata sukcesów, zwycięstw, okrzyków radości, łez wzruszenia, rozczarowania i smutku, choć ten, przyszedł dopiero na sam koniec. Gdy objął stanowisko trenera pierwszej drużyny, nie ufałam w to, że może cokolwiek osiągnać. Jak bardzo się myliłam. Osiągnął więcej niż mogłam to sobie wyobrazić. Dał nam, kibicom, o wiele więcej niż ośmieliliśmy się poprosić. Dokonał rzeczy wielkich i historycznych. Myślę, że właśnie przez to, że byłam świadkiem czegoś historycznego, sprawia, że tak trudno jest mi się z nim rozstać. Myśl, że to może już nigdy się nie powtórzyć, boli tak bardzo i napawa smutkiem. Tęsknota za tym co działo się przez ostatnie cztery lata, będzie wieczna. Miałam okazję na własne oczy, zobaczyć coś wyjątkowego, co bardzo trudno będzie powtórzyć. Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, uśmiech przez łzy.
Jest tak dużo rzeczy za które pragnę podziękować. Za to, że przez cztery lata mogłam cieszyć się z tego, że kibicuję najlepszej drużynie na świecie, za to, że mogłam chodzić z podniesioną głową, pełna dumy z zawdoników i Jego samego. Za 6:2 na Santiago, za manitę na Camp Nou, za finał w Paryżu i na Wembley. Za to jak wiele mnie nauczył, że życie to nie tylko piłka, że trzeba zachowywać dystans. Że chamstwo i prowokacje niczemu nie służą. Pokazał mi, że warto wierzyć w to, że marzenia się spełniają. Nauczył jak się nie poddawać i nie dać odciąć sobie skrzydeł. Wpoił mi, że inni nie mogą mnie zepchać w dół słowem, że jestem ponad tym, jeżeli tylko w siebie uwierzę.
Teraz odchodzi, by realizować się na innym gruncie, by odpocząć od piłki, by znaleźć gdzieś ten zapał i radość, które przez te lata zagubił. Życzę mu tego z całego serca, ponieważ zasłużył na to jak nikt inny. Mogę tylko obiecać, że nigdy nie zapomnę tego, co zrobił dla Barcelony i dla mnie. Z dumą opowiem moim dzieciom, że za moich czasów, trenerem był człowiek wielki. Nauczyciel i inspiracja w jednym.
Dziękuję, Pep, za wszystko.
Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy, w miejscu, gdzie to wszystko się zaczęło.