Wróciła część demonów przeszłości, nie garnę się do konfrontacji, jednak los jakby odgórnie przypisuje nam terminy spotkań. Na ogół wraz z pomrukiem nocy stara się przeciągnąć mnie na swoją szalę, gdy to tuż przez wtuleniem się w bezpieczne ramiona Morfeusza organizm jakby uprzedza mnie, że to tylko pozory i że sama w sobie noc na pewno nie minie bez komplikacji. Dla klimatu: https://www.youtube.com/watch?v=6y9T2AJNpjw
Trochę mnie tu nie było.. 116 dni, dziś mija czwarty miesiąc. Nieco zatraciłam się w poszukiwaniach siebie, ale chyba w końcu trafiłam na dobrą drogę porzucając starą, która pomimo swej pozornej niezmienności wciąż na nowo (tak, specjalne zestawienie słów) zaskakiwała mnie czymś, czego nie mogłam zrozumieć. Nadal "Nana's world" nie jest do końca poukładany, ale chyba nigdy takim nie będzie.. Nie z moją osobą w roli głównej, przy mnie nic nie może być normalne.. o dziwo ostatnimi czasy ludzie zaczęli odbierać to jako zaletę o.o Wracając do tematu. Nie było mnie tu cztery miesiące. Cztery długie, obfite w urodzaj wydarzeń miesiące. Summa summarum nie opisałam nic z tamtego okresu.. nie chcę pamiętać, nie chcę wspominać.. Wystarczająco mnie to dotyka, bym jeszcze przelewała to wszystko na e-pamiętnik, który za kolejne x czasu odczytam i wrócę do tego momentu mojego życia.. Przynajmniej wzbogaciłam się o jedno - teraz z uniesioną głową idę w swoim kierunku nie pytając już siebie, czy tak mi wolno. Nie odwracam się, chyba, że by w skrócie dodać coś do "part'ów", by zamknąć za sobą rozdział, którego nie potrafiłam domknąć przez siedem miesięcy dopisując niespodziewane i zaskakujące (uwaga, spoiler) "the end"..
Ale by nie było zbyt przykro czas na nowe wieści. Kto by powiedział, że koniec może być jednocześnie początkiem..? Bo na pewno osobą to stwierdzającą nie byłabym ja.. Ja stałabym za nią z łopatą (którą uprzednio wytrwale kopałam swój dół), czekając tylko na okazję do wyśmiania jej i wtrącenia w jej zdania kąśliwego komentarza obalającego jej teorię.. Kto by pomyślał.. bo nie ja..
Zdjęcia by Pszemeg, gdy to w środę radośnie biegałam ponownie bez butów, lecz tym razem ze w spodniach po dachu. Mega pozytywnie. Kolega od kawy rozdziera spodnie i nie pozwala mi ich zszyć, pozdro xd
Matura coraz bliżej, marzenia coraz dalej a ja tkwię w tym samym miejscu, w którym pozostawiłam pbl na chwilę wytchnienia.. Decyzja odnośnie wyjazdu ostatecznie zapadła, maleńki krok dla świata, ogromny krok dla Nany.. podobno pochopnie podejmowane decyzje są złymi, jednak - jak pokazują ostatnie wydarzenia - warto zawierzyć przeczuciu.. :)
Czas zapierdala a nie tyka i choć wymachuję rękoma (rękami <sic!>) starając się go złapać, ten przewrotnie przeplata, przesmykuje mi się przez palce. Gdyby ktoś opowiedział ze szczegółami, z najdrobniejszymi choćby detalami o tym, co szykuje mi los nie uwierzyłabym. Nadal nie daję w to wiary, choć odpowiedź stoi tuż obok mnie pokazując, że nigdzie się nie wybiera..
Na dobrą noc: https://www.youtube.com/watch?v=lt0_oKXBz_o
Pozdrawiam Serdecznie i Zapraszam do mnie :D