Piękności na melanżu w mojej rezydencji.
Upojna noc pełna filmików z serii We Love Poland oraz Abstrachujów.
Oby więcej takich! :D
Niedługo minie połowa wakacji, a ja nie zrobiłam kompletnie nic produktywnego.
Tak bardzo się stoczyć.
Za 2 tygodnie czeka mnie wyjazd do Kostrzyna, potem prawdopodobnie Berlin.
A pod koniec sierpnia, jako nagroda za wytrwałość, Helsinki.
Obadam teren, i za jakieś 5 - 7 lat: żegnaj Polsko, witaj Finlandio.
Helsinki, Hameenlinna, Lahti, cokolwiek.
Bez żadnych znajomych, zacząć nowe życie na własną rękę.
Język opanuję, Finów znam, damy radę.
A tymczasem robię za pomocną dłoń aż dla 5 osób.
Z czego tylko jedna tak naprawdę się liczy.
No dobra, właściwie to wszystkie. Jedni mniej, drudzy bardziej, ale zawsze.
Chciałabym pomóc każdemu z osobna, ale nie daję rady.
Chyba w końcu muszę zacząć od siebie, dopiero potem brać się za innych.
Szkoda tylko, że nie potrafię tego zrobić od ponad 2 lat.
W niedzielę minie tydzień od najlepszego dnia wakacji 2013.
Seven Festival, czyli jak oficjalnie Korpiklaani podbiło moje serce do końca życia.
Picie z Jarvelą przed i po koncercie, te emocje, zdjęcia, darmowe fajki, litry wódki, śmierć pod sceną, bo gimby srały na Comie, oczekiwanie, sranie po gaciach, wreszcie wyszli, aww yeah!
Zagrali Kirki. Mój boże, popłakałam się wtedy. A Jonne stoi i się śmieje. No cóż.
I ta jego mina kiedy dawał nam karty hotelowe. O panie, coś pięknego.
Będę tęsknić!
Zobaczymy się po śmierci.