kurwa.
połowa listopada, a zimno jak na Syberii.
no i chujowa opcja.
ze wszystkim w sumie.
jest tego tak dużo, że nawet mi się pisać nie chce.
chociaż wspomnę o jednej rzeczy.
dobra, dwóch.
po pierwsze.
Kagrra, powiedz mi, o co Ci chodzi.
nagle, z dupy, przestajesz się do mnie odzywać, udajesz, że nigdy się nie znałyśmy.
czy to ma jakikolwiek sens?
strasznie żałuję.
jeśli coś zrobiłam nie tak, po prostu mi to powiedz, a nie urywasz kontakt.
po drugie.
jak sprawić, żeby osoba, która jest dla Ciebie najważniejsza, zniknęła z Twojego życia raz na zawsze?
i czy to w ogóle możliwe?
jak kiedyś Cię widziałam, serce zapierdalało mi jak jakaś formuła 1, japsko rozszerzone w uśmiechu.
no i ze wzajemnością.
a teraz, nasza rozmowa ogranicza się tylko do pytania o książkę.
tak, to boli.
boli jak sto skurwysynów. albo nawet i więcej.
wiem, że zjebałam.
ale czy jest szansa to jakoś naprawić?
dobrze mnie znasz. wiesz, że nigdy w życiu sobie nie przebaczę tego, co zrobiłam. więc może mi pomóż to jakoś przeżyć?