Poczuła jak jego oddech zwalnia, mięśnie powoli rozkurczają się i odprężają, luzując uścisk. Wiedziała, że w tym momencie głowa mimowolnie przesuwa się na bok. Delikatnie wysunęła się z jego silnych i bezpiecznych ramion. Usiadła na rogu łóżka, delikatnie muskając opuszkami palców jego ciepłą, aksamitną skórę smakując kształty. Zamknęła oczy, by z pomocą pamięci i obrazu, który pojawił się sie przed jej oczami ukształtować w wyobraźni jego twarz, dokładnie poznać kształty dotykiem, na wypadek, gdyby straciła wzrok, dzięki temu będzie mogła odtworzyć jego wizerunek, gdy zacznie się on zamazywać w jej głowie. Napisała krótki list. Złożyła najdelikatniejszy pocałunek, na jaki było ją stać na jego ciepłych wargach, a potem na czole. Wyszeptała mu do ucha, najciszej jak potrafiła "dobranoc". Wyszła. Nikt nigdy nie dowiedział się, dlaczego zniknęła, dokąd poszła, którędy i po co. Został po niej jedynie list i dotyk oraz dziwna obecność, niezmywalny zapach konwalii i bzu, które tak kochała. I fakt, że ich miłość, jakiej świat nigdy nie doznał, ani przed nimi, ani długo po nich, zabrała ich razem o wiele dalej niż po grób.
"Patrzeć w Twoje oczy to jedno, smakować Twoich ust, to drugie, ale nic nie odda mi tego pięknego widoku, jakim jest Twój spokój, gdy śpisz. Żaden dotyk nie jest tak pobudzający, jak delikatnie skurcze mięśni podczas sennych fantazji. Nigdy nie miałam większego skarbu od Ciebie, bo jesteś szczęściem, które nie przemija. I nie wiem, czy wolałabym umrzeć przed, czy po Tobie, bo nie chciałabym czuć Twojego braku, ani mieć świadomości, Twego cierpienia z powodu mojej nieobecności ciałem. Gdyż duchem zawsze będę przy Tobie. Kocham Cię. Bez względu na wszystko, nie zapominaj o tym.
P.S. Nie miałam serca Cię budzić. "