Kiedyś to ja będę się śmiać, że cierpisz.
Jakoś się zbieram. JAKOŚ. Widzę, że żałujesz, ale i tak się nie przyznasz. Nie raz kierujesz na mnie swój wzrok, robisz kilka kroków, otwierasz usta... i rezygnujesz. Jak chcesz. Tym razem nie ustąpię. Zaczynam zapominać.
Zdrowiej. Tęsknię, myślę, że tylko Ty w jakiś sposób mnie rozumiesz. Jesteś prawdziwym przyjacielem na zawsze. Jestem tego pewna jak niczego innego. Czułam dziś samotność. Znów doprowadziłam Ją do utraty panowania nad sobą. Przepraszam. Nie daje rady ze sobą samą, problemów coraz więcej, ja jestem młoda i musze wyładować emocje. Nic nie poradzę. Biorąc pod uwagę, że zostałam dziś znów ,,olana" i choć wiem, że to nie wina tej osoby, jestem zła. Zła i zazdrosna. Jestem definitywnie idiotką. Nienawidzę się za to, że jestem wrażliwa. Coraz więcej szpilek wbija się w moje serce. Co chwile sa wyjmowane, po czym znów wbijane. To może wykończyć człowieka. Ciekawe ile ja wytrzymam?