photoblog.pl
Załóż konto

Kuuuu*wa...

 

Rozszarp mnie na kawałki i nie zostaw nic, co mogłoby wskazywać, że jestem. W jakiejkolwiek postaci. Wszystko się we mnie trzęsie, niepokój każdej tkanki jest największą karą... Coś się we mnie skruszyło i rozedrgało. Jak struna pokryta kamieniem. Raz poruszona zrzucila skorupę i nie przestaje... nie przestaje kląć, kwilić, wyć. Już wystarczy, na prawdę wystarczy.

 

Masuję klatkę piersiową jakby to miało pomóc uciszyć wszystko, co się tam szarpie. Stoję na przeciwko tego bezwzględnego lustra świadomości. Dlaczego, chociaż w mojej rzeczywistości materialnej wszystko jest poukładane, tam po drugiej stronie widzę tylko chaos...

I muszę zaprząc wszystkie rydwany jaźni, pognać z czarnymi końmi na przeciw dzikiemu wiatru. Łapiąc za cugle smagać, popędzać i ganić. Przed siebie. Gdzieś tam, w oddali, widzę swoją niezachwianą postać, która oderwała się ode mnie jakiś czas temu. A może nigdy nie była ze mną jednością, a czasem szłyśmy razem ze rękę. Wróć do mnie proszę, bo niewiele więcej zniosę.

Dodane 13 LIPCA 2020
294