Ostatnio zaczęłam się interesować czy to, w co się ubieram do siebie pasuje - / Aga jest świadkiem :) /
Zapuściłam też paznokcie i regularnie je maluję / teraz Kasiulka poznałaby że ręka na zdjęciu jest damska :) /
Poza tym chodzę od czasu do czasu w spódniczkach, bo tak podobno wyglądam bardziej dziewczęco.
Na imprezy robię sobie makijaż, taki normalny, a nie tylko tusz + błyszczyk... Aga mówi, że ładnie :)
Kupiłam sobie nawet buty, obcas ma 10 cm... i co niesamowite są naprawdę wygodne. Niedawno przetańczyłam w nich całą noc i nie narzekałam.
I tak się zwyczajnie zastanawiam co świadczy o tym, że jest się kobietą i dlaczego łażenie po drzewach nie jest uznawane za kobiece? Albo rozciągnięte swetry? I czemu bardziej kobiece są stringi skoro ja lubię boxerki? I dlaczego cukierkowe kolory, jeśli ja przepadam za brązami i czarnym? I czemu powinnam się bać jeździć sama kolejką w nocy? I w ogóle po co mam sprawiać wrażenie kruchej i delikatnej jeśli umiem sobie sama poradzić?
A co do wyglądu....
Czy żeby być kobiecą trzeba być wysoką jak Beyonce,
mieć szczupłą sylwetkę jak Gisele Bündchen,
śmiech jak Doda,
biust jak Pamela,
ruchy jak Shakira,
pupę jak Kylie Minogue,
brzuch jak Jessica Alba,
usta jak Angelina Jolie,
do tego latynoską krew,
ale urok azjatki,
długie pomalowane paznokcie
i zawsze ładnie ułożone włosy?
Oh Gashhhh....
Jak dziewczyna jest ładna to chwała jej za to – / tak na marginesie, ostatnio się pokłóciłam z koleżankami na studiach o to, że Shakira i Beyonce podobno nie są sexowne! Jak nie są! SĄ! /
A co jeśli dziewczyna nie spełnia wszystkich kryteriów z powyższej listy? No nic tylko się powiesić! Facet zaczyna kręcić nosem, kobieta cała w kompleksach i jak ma się niby czuć atrakcyjna?
Rzeczywiście, lepiej żeby na romantycznej kolacji w wytwornej restauracji kobieta zamówiła dietetyczną sałatkę i szklankę wody, a podczas wycieczki po Paryżu więcej czasu spędzić patrząc jak laska zmienia stroje niż podziwiając to, co znajduje się dookoła.
W ogóle na taką kobietę najlepiej tylko patrzeć...
Szkoda słów...
Tak mnie jakoś naszło...
"- Uważaj, bo złamiesz sobie paznokieć.
- Jak się złamie, to odrośnie... w końcu po coś są ;)
- Cieszę się, że masz takie podejście"
Ja też się cieszę.
Amen