Znów mi się dziś coś śniło& Ostatnio śni mi się dużo rzeczy. Same pozytywne symbole, przynajmniej według mojego sennika. Dziś śniło mi się, że kupowałam chleb& i że sprzedawczyni zobaczyła w moim portfelu pierścionek i go przymierzyła i chciała mi za niego dać swój zamienić mój malutki, złoty z czerwonym oczkiem na srebrny w rodzaju obrączki. I szczerze mówiąc już bym odeszła z tym jej pierścionkiem, ale się cofnęłam& w ostatniej chwili i poprosiłam o zwrot mojego. I bardzo cieszyłam się, że tak zrobiłam.
Zakwitł mi hiacynt. Dostałam go rok temu i nie wiedziałam, że hiacynty kwitną też następnego roku z tej samej bulwy. Schowałam go w garażu myśląc a może zakwitnie& Zakwitł, wypuścił aż dwa kwiaty. Znów, tak jak rok temu urósł tak długi, że muszę go podtrzymywać wszelkimi możliwymi sposobami w pionie. Pięknie pachnie :) Szczerze dany?
Ogólnie z moich dzisiejszych planów nie wyszło nic. Fryzjerka nie miała dla mnie czasu, moja mama była w tak cudownym humorze, że z zakupów z nią też nic nie wyszło. Byłam za to na spacerze, sama. Chodziłam bulwarem, murkiem na bulwarze, latały chmary ptaków. Nie wiem ile razy stawałam, żeby po prostu móc na nie popatrzeć i ich posłuchać. Było mi wewnętrznie smutno, co uzewnętrzniało się szklącymi się wciąż oczami. Mijałam mnóstwo ludzi. Zazwyczaj pary, albo rodziny, rzadko kto był sam. Jeszcze rzadziej ktoś był uśmiechnięty. Ludzie powinni się rozstawać, kiedy przestają im się śmiać oczy na widok drugiej osoby i kiedy idąc obok siebie nie czują już potrzeby, żeby złapać się za ręce.
Później usiadłam w kawiarni pod Aniołem, tak jak mi doradziła Katie& i tak jak mówiłam, śmierdziało tam strasznie papierosami. Skusiłam się na tą kawiarnię, bo jak wchodziłam było mało ludzi. Niestety zaraz po mnie do kawiarni weszły dwie piętnastolatki i odpalały jednego papierosa za drugim. Z tymi dwiema piętnastolatkami to śmieszna historia. Siedziałam przyglądając się im przez dłuższy czas i spisując co ciekawsze spostrzeżenia. Na kursie w Warszawie uczono mnie, że muszę być dobrym obserwatorem. Poza tym, Cezary zawsze zwracał mi uwagę, że nie przywiązuję wagi do tego jakich ludzi mijamy, jakiego koloru jest pies, który przechodził itp., itd. To dziś zwracałam. Zauważyłam ciągłe poprawianie fryzury przez tlenioną piętnastolatkę z odrostami zakrytymi natapirowaniem włosów, jak i to, że jedyną osobą która szła po bulwarze w wyraźnie dobrym nastroju była młoda laska idąca na nogach, jakby właśnie zeszła z konia.
Byłam wczoraj potańczyć. Tylko dwie godziny, ale wracając usłyszałam, że wyglądam jakoś inaczej, oczy mi się śmieją. Niesamowite, co taniec nadal potrafi ze mną zrobić. Wniosek? Jeśli ktoś ma ambicję, by sprawić bym była szczęśliwa wystarczy, że ze mną zatańczy.