To siniak na moim udzie... Już schodził - możecie zobaczyć że zaczynał robić się żółto-bury. Był olbrzymi... Zaistniał na moim ciele po tym jak złamałam odwieczne prawo "NIE BIEGAJ PRZY BASENIE" kiedy grałam z gośćmi w koszykówkę w wodzie. Bolało, ale wstałam i było okey.
Mój powrót na uczelnię nie okazał się lepszy pod względem robienia sobie krzywdy. Pierwszy dzień na uczelni, pierwsze zajęcia z piłki nożnej (oczywiście, że zawsze marzyłam o zostaniu zawodową piłkarką! ) i zostałam sfaulowana przez koleżanką. Kiedy jej piszczel uderzyła o moją usłyszałyśmy tylko gruchnięcie i obie pomyślałyśmy, że któraś złamała nogę. Szczęśliwie okazało się, że to tylko silne uderzenie.. (nie chcę widzieć siniaka, który mi wykwitnie na nodze :/ )
Oczywiście to jeszcze nie koniec! Pierwsze zajęcia ze specjalizacji, na których budowaliśmy zaufanie. To żem sobie pobudowała! Dobrze, że sobie nie rozłożyłam układu szkieletowego na części pierwsze...
Próbowaliśmy skoków zaufania - stawaliśmy kolejno na ławce i rzucaliśmy się do tyłu, a ludzie stali koło ławki i nas łapali... Stali przy pierwszym skoku... Przy drugim skoku klęczeli, żeby wydłużyć moment spadania. Co się też okazało przy drugim skoku wszyscy byli już na tyle rozluźnieni, że śmiali się, gadali i nie patrzyli kiedy ktoś spada... Takim oto sposobem jeden z kolegów podstawił głowę pod tor mojego lotu dzięki czemu upadając rąbnęłam swoją potylicą o jego łuk brwiowy. W jednym momencie całe ciało przeszedł mi prąd i zaćmiło mnie tak, że nie wiedziałam co się stało. Postawili mnie na podłodze i w jednej chwili poleciały mi łzy z oczu, choć wcale mi się płakać nie chciało. Wykładowca okazał się bardzo życiowym człowiekiem i zadał mi dwa pytania : "Żyjesz?" oraz "Bardzo boli, czy tylko napierdala?". Twardy Ań odpowiedział, że bardzo napierdala i zapytał czy to oznacza, że może skoczyc z okna.. "A skoczysz?"...
Wszyscy skońćzyli skakać z ławki, a wykładowca oznajmił - "W gimnastyce jeśli spadnie się z jakiegoś przyrządu nie ma zmiłuj - wchodzi się na niego jeszcze raz i dalej!"..." tak samo jest w jeździe konnej..." dodał Ań... "Dlatego teraz - kontynuował wykładowca - zrobimy dokładnie to samo i Ania skoczy z okna". Wspięłam się na okno, upewniłam że Hołek nie ma wystawionej głowy i skoczyłam ;)
"Nie musisz odrabiać zajęć, na których Cię nie było" - to chyba najlepsze co mogłam od tego wykładowcy usłyszeć... :D
W każdym razie - jutro mam basen i mnóstwo możliwości nabicia sobie kilku kolejnych siniaków - także trzymajcie kciuki - powrotu na studia część dalsza! :D
Inni zdjęcia: 88888888888 podgolymniebem1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwitki z mojej rabatki :) halinam