Zacznijmy od tego, że jak wrzucałam zdjęcie włączyło się to:
'Cause I need you
And I miss you
And now I wonder....
If I could fall
Into the sky
Do you think time
Would pass me by
'Cause you know I'd walk
A thousand miles
If I could
Just see you
Tonight
-----------
Czwartek, godzina 6.48
- Cześć, wstawaj...
- Cześć, tęsknię...
- Oooo... Mam złą wiadomość...
- Nie będzie Cię na weekend?
- .....
Nie wiedziała skąd przyszła ta myśl. Nie pomyliła się jednak- nie przyjedzie.
Czekała na ten weekend, nawet nie tyle na weekend co na sam piątek na ten moment spotkania. Miało być inaczej lepiej niż tydzień wcześniej... Miało być więcej czasu razem, a nie będzie go wcale.
Przypomniała sobie jak rozmawiali przy pożegnaniu kilka dni wcześniej:
- Za 5 dni się zobaczymy.
- Za tydzień ... I będzie tak jak teraz? Spędzimy ze sobą tak masakrycznie dużo czasu?
- Nie, będzie lepiej.
- Yhym...
Nie zawsze wszystko wychodzi jakby się chciało...
Wiedziała w co się pakuje i mimo wszystko zasnęła spokojnie.
W czwartek odpuściła sobie część zaplanowanych zajęć, dopiero po południu wyszła z domu i wróciła późnym wieczorem. Wracała z dwoma znajomymi, nie chciała być sama. Bardzo potrzebowała czyjegoś towarzystwa, choć tak naprawdę niewiele jej to dawało – myślami i tak uciekała setki kilometrów dalej. Możnaby pomyśleć, że w tym zachowaniu było coś desperackiego... pewnie było w tym trochę racji, ze smutku robiłą różne rzeczy.
Tej nocy księżyc podzielał jej nastrój. Oboje widzieli jak bardzo był smutny... Długimi srebrnymi pasmami rozciągał się na falach wokół niego, u niej utkał sobie pościel z mleczno-białych chmur. To tak jakby spali pod osobnymi niebami, osobnymi gwiazdami, tylko smutek księżyca był wspólny w tę noc.
W piątek znów obudził ją telefon. Może spokojnie zacząć dzień - wrócili na ląd.
Kiedy skończyli rozmawiać spojrzała na wyświetlacz komórki. 29 luty... „Gdyby jutro był 30 mijałoby pół roku od kiedy się poznaliśmy” – pomyślała... ale w tym miesiącu nie ma 30, może to i lepiej.. nie będzie musiała spędzać tego dnia sama. Z drugiej strony to tak jakby ktoś zabrał jej jej osobiste święto. Ciekawy zbieg okoliczności, że to właśnie w tym roku osoby urodzone 29 dostały możliwość obchodzenia swoich urodzin we właściwym dniu...
Piątek minął bardzo powoli. Z nim nigdy czas nie mijał tak powoli, a szkoda...
Poza tym, że odczuwała wzmożoną potrzebę czyjejś bliskości i czułości nie był to najgorszy dzień. Co prawda chyba z tysiąc razy pomyślała o tym jak spędziłaby ten weekend, gdyby on jednak przyjechał... Oczami wyobraźni widziała i spacer i łyżwy i grę w kręgle i w bilard i wspinanie się na ściance i wspólne oglądanie filmów... czuła jak ją przytula, całuje, dotyka i jak splata jej palce ze swoimi... Mogłąby nie robić nic szczególnego, siedzieć pod kocem, popijać kawę, byle tylko z Nim... ale wszystko to musiało poczekać.
Wieczorem dopadł ją nostalgiczny nastrój... słuchając słów piosenki „No te tengo, no tengo tu boca, no tengo tus ganas” miała w oczach łzy...
... ale jak się na coś dłużej czeka, to przecież lepiej smakuje... Prawda?
... więc ona czeka... potrafi czekać- udowodniła to nie raz.
Jutro znów zacznie dzień tak jak uwielbia go zaczynać - wstanie obudzona telefonem i po raz kolejny zacznie liczyć dni do Jego przyjazdu ufając, że tym razem los jej nie zawiedzie.
----------
Tęsknię.