(zajebista czarna cenzura burdelu za mną na zdjęciu)
Umieram.
Nie mogę spać, nie mogę jeść, nie mogę sobie zapalić, nie mogę ćwiczyć, nie mogę wyjść...
Choroba mnie dobija.
Wpieprzam witaminy i jakieś gripexy, pije herbatę z cytryną, leże w łóżku...
Umrę z nudów.
Z kichania bolą mnie żebra, kręgosłup i mostek.
Przez katar nie mogę spać i wykorzystuje dziennie drzewo przetworzone na chusteczki by nie utonąć w smarkach.
Z kaszlem wypluje płuca albo inne wnętrzności.
Wywalam swoją "chorą" frustrację.
Mam nadzieje, że choroba mnie nie zabije, gdy np kichnę i przywale łbem o szafkę.
Czy w równie żałosny sposób.
Bilans:
0,5 kawa (70)
sucha kromka tosta (50)
0,3 herbata (0)
0,3 herbata (20)
0,3 sok marchwiowy (150)
jogurt (130)
0,5 kawa (70)
banan (130)
0,6 herbata (0)
RAZEM: 620 kcal
płyny: 2,5 l