Po powrocie z Pragi przekazano nam, że mamy do zrobienia musical. Byliśmy w lekkim szoku, sądziliśmy, że nie uda nam się tego zrobić profesjonalnie i efektownie. A amatorszczyzna, jak wiadomo, klasy 1c nie interesuje... Krążyło wiele plotek na temat tego, który musical i w jaki sposób mamy przedstawić. Kiedy dowiedzieliśmy się, że w udziale przypadł nam musical "Hair", nie byliśmy zachwyceni. Przed obejrzeniem filmu wielu z nas uważało, że "to może fajny musical, ale zbyt poważny. Nie będzie można zrobić z niego show...".
Jak bardzo się myliliśmy.
Wymagano od nas również krótkiego filmu o klasie i loga. Ogrom pracy nas przerażał. Do organizacji zabraliśmy się energicznie, ale bez entuzjazmu. Robiliśmy to raczej z poczucia obowiązku, niż z prawdziwej chęci. Podzieliliśmy się na trzy zespoły: od loga, od filmu i od musicalu. Funkcję organizatora całego przedsięwzięcia od razu przejął przewodniczący, Krzysztof. Zanim zrobiliśmy cokolwiek więcej, zdążyliśmy na jakiś czas zapomnieć o całej sprawie: mieliśmy dużo nauki, a termin 28 października wydawał się bardzo odległy...
Prawdziwe przygotowania rozpoczęliśmy na ostatnią chwilę. Impulsem do działania było dla nas obejrzenie nagrania z pewnego występu z rozdania nagród Tony w 2009 roku, inspirowanego piosenką "Hair Song" z naszego musicalu. To było coś! Wiedzieliśmy, że gdyby udało nam się pokazać coś podobnego na scenie, odnieślibyśmy sukces. I byliśmy pewni, że nam się uda. Stwierdziliśmy, że śpiewanie na żywo nie wypali, bo główni aktorzy w zasadzie przez cały czas będą w ruchu. Dlatego postanowiliśmy najpierw nagrać wokal, a potem puścić nasz własny playback.
Choreografię stworzyliśmy od podstaw, z nagrania, na któym się wzorowaliśmy, zaczerpnęliśmy tylko kilka pomysłów. Sądzę, że sukces zawdzięczamy temu, że absolutnie wszyscy zaangażowali się w przygotowania. Nie było osoby, która nie miałaby żadnej roli. Udało nam się zmotywować na tyle, że nikt nie wykręcał się od zostawania po lekcjach na próbach. Naprawdę nieźle wyglądało, kiedy ćwiczyliśmy, ale problemem ciągle pozostawał wokal...
Równocześnie zespół od loga, z Natalią na czele, zgromadził wszystko, co było potrzebne do jego wykonania. Pomysł na filmik i montaż zawdzięczamy Krzysiowi, nagrywaliśmy na lekcji religii, częściowo według zarysu scenariusza, ale głównie improwizując.
We wtorek przed beaniami wciąż jeszcze nie nagraliśmy podkładu. Po znajomości udało nam się załatwić studio, niestety dopiero na godzinę 22. Nie myśleliśmy, że będzie to tak trudne, wokaliści siedzieli tam do 2 w nocy. A efekt i tak nie wydawał się nam zadowalający.
W dzień występu wszyscy byliśmy przekonani, że się skompromitujemy. Myśleliśmy, że nie mamy żadnych szans, że inne klasy, a w szczegolności politolog, nas zmiażdżą. Postanowiliśmy pójść na całość, jak to określił grający jedną z głównych ról Artek: "rozwalić ich ekspresją".
No i się udało.