Zanim udało mi sie zrobić zdjęcie temu panu powyżej, musiałem sie za nim nieźle nabiegać.. W końcu chyba zrozumiał, że dłuższa ucieczka przede mną nie ma sensu, albo po prostu zlitował sie nad kretynem z aparatem, który biegał za nim od 15 min. Usiadł gdzieś w trawie i pozwolił, żebym go sobie uwiecznił. Zresztą oceńcie sami czy warto było sie nabiegać, a ja ide na deske, bo szkoda marnować tak pięknej pogody na siedzenie w domu... PEACE
"... I'm back at the crossroads again..."