Ahhh, co za sobota :]
Najpierw zakupy, później imprezka :]
300zł zostawiłem w Silesia City Center za 1 t-shirt i 2 bluzki O_o
Dopiero dzisiaj rano doszedlem do wniosku, że powaliło mnie ;]
Zazwyczaj za tą samą kase kupuję zdecydowanie więcej rzeczy.
Widocznie do zakupów trzeba mi kogoś mądrego do towarzystwa ;)
Ale to wszystko pikuś.
Prosto po zakupach pojechałem do Staśka, mojego dobrego kolegi.
Przyjechał jeszcze kuzyn Artur.
Zaczęło się delikatnie, 0,5 l Smirnoffa i 6 piwek na trzy osoby.
Później padło hasło "Antidotum", czyli klub w Mysłowicach, gdzie czasami bywamy.
Wszyscy więc fruuu pod Staśkowe lustro w łazience po troche żelu itd ;D
Artek tak się przejął swoim wyglądem, że nawet Vanish poszedł w ruch,
co zresztą widać na jednym ze zdjęć ;)
Na miejscu spotkaliśmy kolegę ze szkoły.
Fajnie się siedziało, wszystko ładnie pięknie, ale do czasu.
Jacyś kolesie nie wiadomo dlaczego zaczęli się do nas burzyć i straszyć.
Zrobiło się nie miło, próba rozmowy nie przynosiła efektów, więc trzeba było podejść do
sprawy w mniej ambitny sposób, a że ja i Artek jesteśmy dość wylewni,
więc nie wiele nam trzeba było ;]
Po wszystkim pouciekali, ale nie obeszło się bez ofiar również po naszej stronie.
Artur tak się rozbrykał, że uszkodził butelką czoło kolegi,
co również widać na zdjęciach w dolnym lewym rogu.
Rano pogotowie i szycie, bo ciekło z głowy i ciekło ;-)
To oczywiście nie wszystko, co się działo, a to, o czym napisałem, to tylko streszczenie.
Ogólnie było pięknie, fajni ludzie (poza tymi poroma wyjątkami)
fajna muzyczka i te barmanki... ;D
Niedziela. Czas odsypiania.