Mogę wreszcie poczuć presję.
Ona jest coraz bliżej.
Chroniłeś mnie przed najgorszym, tyle że niewiele możesz ze wszystkim zrobić.
Już i tak wiele uczyniłeś, mój własny przeciwbólowy, ou yeah.
Szukając szczęścia odkryłam, że mam je pod ręką.
Zbędnie szukamy rzeczy, na które możemy ponarzekać.
Nie wkurzaj, ogarnij. Mieć wszystko a chcieć jeszcze więcej.
To nie przystoi.
Czy naprawdę wypada robić takie sceny ("opushczony, shamotny4efer") z takich powodów?
Zastanówmy się nad tym.
Czym tak naprawdę jesteśmy, czym chcemy i powinniśmy być.
Owszem, ból trzeba rozładować.
Nie rozumiem cięcia się z bylejakich powodów, to się powoli zaczyna robić NUDNE.
Ale cóż, MODY NIE ZMIENIĘ.
Słit 11-latki z żyletką w ręce.
Och nie milordzie, tym razem TY nalejesz mi wody.
Siedzę i słucham Nirvany. Pomaga. W cholerę pomaga.