Słabo mi. Głowa mnie boli, brzuch mnie boli, kolano też mnie boli. Cieszę się na samą myśl o świętach, o tym, że nie będę musiała co ranek biegać do tej zasmarkanej szkoły pełnej gówna, no bo oprócz rówieśników kto tam jest? O wybaczcie, jest jeszcze Kamil. Otwierasz drzwi i już czujesz ten nieprzyjemny odorek wydzielający się spod brudnych, umazanych dziecięcych koszulek. No maluszki jeszcze można zrozumieć. Maluszki sa urocze. Ale takie maluszki. Malutkie maluszki :) Ale żeby starszym tak nieschludnie wyglądać wypadało? Na wymioty mi się zbiera jak widzę wytapetowaną 5-klasistkę z.... no właśnie -.-
Powracając do tematu Kamila. Jest to jedyna osoba z powodu której cieszę się na ukończenie tej szkoły. Szczerze mówiąc, nie mam zamiaru być "suczką" swego pana, potraktowano mnie jak lafiryndę i wobec niego lafiryndą będę, nie chcę żyć przeszłością. A tym bardziej z chłopaczkiem, który nie może ogarnąć co tak naprawdę chce, a tym bardziej zdać tej pierwszej gimnazjum, zgrozo, weź mnie trzymaj.
OMG co za wpis. Zawsze pisałam coś bardziej normalnego a tu nagle... No właśnie. Jakby pisała to jakaś dFFuNaShHtOlEtTniJa bEeEejJjbBbbb , . ,, ! , <3333 ;***
Ogar.
W szkole powinniśmy się uczyć, a nie być oceniani, jak to rzekł pewien bardzo mądry kwejk, którego i tak nie udostępnie bo nie chcę sobie zawalać tablicy. Taka ma natura.
Siedzę sobie na moim cudnym łożu i słucham RED HOT CHILI PEPPERS. Chciałabym pojechać do Wawy na koncert, Mission Impossibile? Jeżeli już jakoś widzę ten wyjazd to tylko z Gosią, naprawdę. To się nazywają fani.
Zastanawiam się czy ktoś to przeczyta.