http://www.youtube.com/watch?v=z_FzrqxfZ9U&feature=fvst
Zastanawiam się czasem, dlaczego los wybrał sobie akurat mnie na swoją zabawkę? Bo zakładam, że ktoś tam na górze musi mieć niezły ubaw oglądając cały ten syf, nazywany moim życiem. Obawiam się, że jestem skazana na takie melodramaty już na zawsze. Chyba najwyższa pora przywyknąć. Środowisko w jakim obecnie przebywam przywraca wspomnienia. Wiele wspomnień. Wiele pokus... Dawniej kiedy codzienność dawała mi w kość, odreagowywałam paleniem. Jeden mach, drugi, trzeci.. i było po sprawie. Problemy nagle znikały jakby za mgłą. Czułam się wolna, jedynie grawitacja trzymała mnie w miejscu. Kiedy tak o tym mówię, niemal to przeżywam. Ten spokój ogarniający całe ciało. Zaczerpnięcie głebokiego oddechu i delektowanie się świeżym powietrzem. Co najmniej jakby dopiero teraz odetchnęło się po raz pierwszy w życiu. Czuje tą energię płynącą razem z nim, jak rozlewa się po moim ciele. Powieki stają się ciężkie, a uszy rejestrują nawet najcichsze melodie. Słucham mojej ulubionej piosenki, ale mam wrażenie jakbym słyszała ją po raz pierwszy, z każdym razem na nowo. Jednak zadaje sobie pytanie, czy warto? Czy na prawde chce przeżyć to znowu, kiedy wiem co z tego wyniknie?... Nawet jeśli z tym skończyłam, nie zapominam o tym co mam na szyi. Niewidoczna plakietka zawieszona na mojej szyi. Tak bardzo uwiera, codziennie czuje jej ciężar.
Bo narkomanką zostaje się na zawsze...