Wybiła 2:00 w nocy(nad ranem? Nieważne...). Dobrą godzinę przewracałam się z lewego boku na prawy,z prawego na lewy, z brzuszka na plecy, z pleców na brzuszek... Żadna pozycja nie pozwala mi dzisiaj wygodnie się ułożyć i odpłynąć. A o tym właśnie teraz marzę. Wszystko jest ostatnio przeciwko mnie. Mam wrażenie, że nagle cały świat działać mi na przekór. Naprawdę... Miesiąc marzec zaczęłam dwutygodniowym zaleganiem w łóżku,z grypskiem w organiźmie. Wróciłam na tydzień do pracy,a w poniedziałek znowu budzę się z potworną gorączką i bólem gardła. Cały dzień słaniałam się na nogach(dosłownie). Nic nie jadłam. Piłam mało, bo "żyletki w gardle" na to nie pozwalają. Postanowiłam pójść do lekarza. Na drugi dzień w przychodni usłyszałam, że to nawrót choroby. Ale generalnie nie mam się czym przejmować, bo to jakaś epidemia w tym roku.
Cóż... Jakby tego było mało, ostatni tydzień marca=Mój Urlop! Aczkolwiek spędzę go nieco inaczej niż zamierzałam. I jeszcze ten cholerny niemiecki! Muszę się uczyć, mam natłok wiedzy do wklepania w rozdziały umysłu, a z tą pier****ną gorączką zwyczajnie nie mogę! Wszystko mnie drażni!!!! Wszystko i wszyscy! Wkurza mnie A. Działa mi na nerwy M. Do K. już się nawet nie odzywam. A przecież to najblizsze mi osoby. :-( Czuję się jak butelka Coca-coli, którą ktoś energicznie i miarowo potrząsa.
I jeszcze nikt nie uprzedził mnie, że po tych lekach będę miała takie problemy ze snem!!! Treść ulotki w skutkach ubocznych również nie zawiera tego typu info. Luuuuuuudzie!!!!! A raczej Chrystusie Niebieski zlituj się nade mną!!!!!!
Tak marzy mi się...