4-05:Czw: 7:20 - 15:30 praca. Do Żabna po Michała. Rano spotkanie z szefem koło domu. Jak zwykle narzekanie, blablabla. Dębica. Odebranie zleceń i pierwszy montaż w Dąbiu. Na dodatek same krzaki. ;x Jakieś dziwne akcje straży pożarnej obok. Oczywiście Bartek dał zły dekoder... Następnie Radomyśl Wielki, kolejna instalacja. W miarę szybki przyłącz. Na koniec deszcz. ;x Na koniec znowu do Dębicy po zlecenia na jutro. Dom. Obiad. Łóżko i książka. Snajper. O 19 słoneczko. Szybki przejazd na rowerze, 30km przez A4, Wałki i Wole. 30,4km/h średnia, wow! Rozmowa przez tel ze Skarbem. Film: Sabrina.
5-05:Pt: 7:45 - 14:30 praca. Pierwszy montaż w Róży. Miła dziewczyna, herbata była. :) Pierwszy raz rozparowany kabel ale cóż... Po drodze do Dąbia, dowiezienie dekoderu. Na koniec Radomyśl Wielki i znowu instalacja na Mickiewicza. Spoko ludzie. Szybka instalacja bezpośrednio z mufy do domu. Herbata na koniec. :) Znowu deszczowo, co za pogoda. Powrót do domu. Prysznic. Obiad. Książka, książka, książka! Do Skarba na 17:30, akcja z motocyklistą. :x Przejażdżka do Pepco. Później Kaufland, w drodze mega nerrrwy. Ani KFC ani McD. Ough. Zamkowa. Oglądanie żużlu. Zły humor, lecz jajecznica z pomidorem i awokado momentalnie poprawiło mi nastrój. :D Piękne ściganie w Lesznie. Powrót do domu. Wysłanie raportu. Brak ładowarki, najgorzej. Umawianie się z Rafałem lecz pogoda pokrzyżowała plany.
6-05:Sob: Spanie do 9:00. Wiadomość od Młodego - o 18:00 do kościoła - patola. Śniadanie. Z Ojcem do Castoramy, zakupy. Kupienie sobie sprzętu do pracy. Dom. Przebranie się i na rower, mega ciepło i słonecznie. W krótkim rękawku do paczkomatu, później przejażdżka przez Lipie, Zaczarnie i serwisówką. 19km. Książka. Wielka burza. Z Młodym do kościoła na 18:00, z początku nie wiedziałem co się dzieje... Msza. Na końcu próba przed bierzmowaniem. Kierunek KFC, B-Smarty. :D Następnie do Młodego na mieszkanie, CS, nerrrrwy. Człowiek jest skończony. Ale ZABAWA. :D Powrót do domu. Muzyka. Net.
7-06:Ndz: Pobudka o 7:30. Mega paskudnie, mgła i mokro. Śniadanie. Wyjazd dookoła Rożnowa przesunięty na godzinę 11:00. Łóżko i książka, 70 stron. W ostatniej chwili ugadanie się z Krzyśkiem na szosę. Trochę głodny ale jedziemy praktycznie bez niczego. Pod Świtem: Olek, Michał, Piotrek i ja, ruszamy do Tarnowa po Krzyśka. W Świebodzinie deszcz. Zmiana planów - jedziemy na Jamną. Na Lubince dołączenie Grześka. Tragiczny zjazd z Lubinki jak zwykle, sprint i dogonienie peletonu. Nowe asfalty za Zakliczynem, odbitka na Jamną. Jechanie na kole mega ciężkie - sam deszcz i piach. Ciężki podjazd na Jamną. Mała szama, dalej bez grama picia. :D Zjazd i cały czas nowe ścieżki. Kolejne podjazdy. Kapeć Michała na zjeździe. Babia Góra, Rychwałd, odłączenie się Grześka. Zjazd do Pleśnej, mocne tempo po płaskim do Tarnowa. Krzysiek do siebie, a reszta do centrum. Łącznie 107km ze średnią 26,7km/h i 1150m. Mega odcięcie. Obiad. Leżenie i odpoczywanie. Później do Skarba. Oglądanie żużlu, najlepszy placek. Na koniec Toruń vs Leszno i kolejna przegrana Torunia, Jaśko mistrz. Kolacja. Powrót do domu. Mega zmęczenie, przez co odpuściłem sobie dodawanie wpisu w dniu [wczorajszym - niedziela]. Muzyka. Net. Snajper.
Majówka rozpoczęta solidnie.
We wtorek bierzmowanie Młodego.
Piątek - wolne - Kraków!
Through the smog I still see
You be them and I'll just be me
https://www.youtube.com/watch?v=2Y00GJdEpu8