Zdjęcie z czasów gdy 'Ai no Jikken' miało dla mnie jakiś sens, gdy potrafiłem cieszyć się z takich widoków jak ten, gdy z rana budziłem się uśmiechnięty, gdy widziałem.., z czasów kiedy nie byłem jeszcze egocentrykiem.
*
Cóż za nieporadne dopadły mnie myśli,
raz po raz kolejny atakują, litość nieznana.
Głowę życia odebranie zajęła myśl,
niepohamowane piękno, bezkres czerni.
Rodzina narkomanów, tańcująca w myślach,
w długotrwałym transie, z którego nie wyjdzie nikt.
Nawet trup, trupem pozostać chciałby,
W takich niezręcznych chwilach, umrzeć.
Ostatnią kroplę krwi chciałbym oddać, konającemu,
sobie? Tobie? Wam? Słychać już zachód słońca.
Gdzieś w oddali suną marzenia, za wspomnieniami,
obok złudzeń, marsz nieumarłych drzew, w koronach.
Złote korony, a w nich szmaragdy i szafiry - kamienie,
rubiny szkarłatne jak krwawe krople padają do stóp.
W takich chwilach sam Stworzyciel oddaje swoje pokłony,
tylko najczystsze szczęście doprowadzi po sam grób.
Tańcząc w ciemności górskich szczytów szerokich,
kalecząc stopy na kryształowym szkle zniczy.
A słońce dawno za widnokręgiem schowało żal,
pozostawiając księżyc na posterunku smolistej nocy.
Już tylko tenże srebrny blask pozostał w moich ramionach,
w okaleczonych ramionach mojego własnego końca.
Myślałem że to już koniec tej wędrówki po oceanie,
Kur zapiał na radosne "Dzień Dobry" gubiąc krzyk.
Po nocy nastał błyszczący wschód, z rosą na źdźble trawy,
łzami poranka na sterylnie zielonej murawie.
Nawet Matka Natura widząc cierpienia wypłakuje się,
Ona czuje sztylet wbity w Jej doskonałą pierś.
Czuje oddech kostuchy na plecach, czuje śmierci gniew,
czas się otrząsnąć, to tylko koszmarny sen.