Ale dlaczego dusza potrafi być tak skołowana? Dlaczego nie może odnaleźć się w tym całym zielono-błękitnym bagnie, na tej martwej planecie. I tak przechadzam się bez celu po tych szarych i brudnych ulicach, po zielonych parkach, po złotych plażach, alejach bez końca, dołach bez dna, srebrnych placach pełnych gwiazd i pałacach ludzkiej próżności. Bez celu lecz nie bez wymagań, bo jakie byłoby życie gdyby żadne z nas nie wymagało. Ulice nie są dostatecznie szare, parki zbytnio zielone, plaże zbyt połyskujące, alejki tylko trochę ponad nieskończoność długie, doły zbyt płytkie, place zbyt gwieździste, a pałace zbyt skromne w swojej niepohamowanej próżności. A ludzkość gdzieś mi zginęła. Może wypadła z kieszeni po drodze? A może nie istnieje w rzeczywistości, może jest tylko moim wymysłem, kolejnym zbyt wysokim wymogiem.