Dzisiaj jest 15 dzień po śmierci mojej ukochanej córeczki. Pamiętam jak przez mgłę jak wbiegłam do jej łazienki i zobaczyłam ją na podłodze. Wiedziała, że zbliża się śmierć. Przy jej drobniutkim ciele znalazłam karteczkę, nie mogłam jej od razu przeczytać bo łzy lały się litrami z moim oczu. Padłam na podłogę modląd się, by to nie była prawda. Błagałam Boga by oddał mi moją córeczkę, mojego największego skarba i jedyną osobę, która mi została. Siedziałam tak przy jej ciele długi czas, w końcu po około 3 godzinach gdy łzy ustały położyłam się obok niej i zaczęłam czytać na głos ten list.:
"Droga mamo!
Ostatnie dni były dla Ciebie ciężkie, bardzo przepraszam Cię za moje zachowanie, za to, że nie byłam tym, kim chciałaś bym była. Za to, że nie dałam Ci możliwości cieszenia się z mądrej i wykształconej córki, że nie dałam rady jeść i wyglądałam jak ostatni człowiek na ziemi, którego ludzie w ogóle mieliby ochotę oglądać. Przepraszam za te plotki, za te obgadywanie nas za plecami z powodu mojej choroby psychicznej. Przepraszam Cię za wszystko, czuję, że śmierć jest już na schodach i poszukuję mnie, więc się streczę. Ostatnie 45 dni dały Ci do zrozumienia, że Twoja córka nie jest do końca zdrowa. Mamo, ja Go naprawdę widziałam i teraz w końcu z nim będę. Aleks, mamo Aleks istniał naprawdę i nie tylko ja Go widziałam. Był duszkiem, czuwał nade mną i on jedyny doceniał to, co mam, a nie to, czego mi brakuje. Kochał mnie całą i dziś miałby już 21 lat. Byłby dorosły i gdyby nie to, co stało się cztery lata temu na pewno bylibyśmy szczęśliwi razem planując przyszłość z jednym dzieckiem. Byłabyś babcią, mamo. Tak bardzo tego chciałaś.. Nie chcę czekać na niego aż rok, nie chcę mieć Go na 40 dni i znów usychać w samotności. Śmierć wie, że nie dam rady i dziś zabiera mnie do niego. Ale nie płacz mamo, będzie dobrze, obiecuję. Przez kolejne 40 dni będę mogła Cię odwiedzać,tak, jak on mnie.. Ale pamiętaj, uważaj na ludzi bo i Ciebie uznają za wariatkę. Mamusiu najukochańsza, zawsze będę przy Tobie i nie pozwolę by ktokolwiek mógł Cię skrzywdzić. Obiecuję, że od tej pory będę w domu na czas, że nawet na niby, ale będę jeść byś widziała mnie tak, jak widzieć chciałaś mnie za życia. O, śmierć chodzi po moim pokoju i mnie szuka. Mam coraz mniej czasu. Zagląda pod łóżko, ale mamo, nie boję się i Ty też się nie bój. Na zawsze będziemy razem, dołączysz kiedyś do mnie i obiecuję Ci, że tam będzie Ci lepiej. Że będę posłuszną córką. Tak bardzo chciałaś, bym wyszła na ludzi. Widzisz, widocznie Bóg chciał inaczej. Mamo, śmierć tu jest, uśmiecha się do mnie. Zabiera mnie, ale ciało zostaje. Zaopiekuj się nim, nie pozwól, by zostało zakopane, chcę byś je spaliła. Byś na pogrzebie była tylko Ty i moi przyjaciele, których zaniedbałam. Zaproś też mojego psychologa, pomimo wszystko jego też lubiłam. Muszę kończyć, śmierć mnie ponagla, ale musisz pamiętać. Kocham Cię całym swoim serduszkiem, choć było bardzo kruche, całą swoją duszą, wszystkim. Pamiętaj."
KONIEC.
Przepraszam, za tak oklepany koniec ale źle się czuję psychicznie i chyba odbiło się to trochę.
Macie jakieś pomysły na coś nowego? Jakieś propozycje?