na razie jestem w dość bezpiecznej strefie - nie kocham go, wciąż bez problemu mogę powiedzieć mu przelotne 'żegnaj' , mam nadzieję, że obędzie się bez spektakularnych zmian.
nie potrafiłam zrozumieć co Nim kierowało, nie potrafiłam odczytać Jego intencji, wielokrotnie zastanawiałam się co kryję się w tym tajemniczym spojrzeniu, niepotrzebnie szukałam przyczyn i celów Jego zachowań, gubiłam się w Jego logice i indywidualnym toku myślenia, ale ani przez sekudnę przez myśl mi nie przeszło, że On jest tak zwyczajnie, po ludzku samotny . to wydawało się zbyt proste zwazając na to jakim człowiekiem był.
i niby nic do niego nie czujesz, jest tysiące spraw ważniejszych od niego pod których stertą od dawna leży zakopany, nie myślisz o nim, nie wspominasz pocałunków, rozstań, niekontrolowanych ataków śmiechu, wspólnych melanży i wakacji, nie istnieje dla Ciebie, a jednak gdy wchodzisz na fejsa i zauważasz, że jest w związku łamiesz się, wspomnienia odżywają, Jego zapach tańczy obok Ciebie a łzy mimowolnie napływają do oczu, zapalasz papierosa, którego ledwo co utrzymujesz w drżącej dłoni. znów myślami wracasz w przeszłość, nie tą kolorową, ale w tą w której padło o kilka słów za dużo. on ciągle istnieje, serca nie można oszukiwać bez końca. zawsze wygra z rozumem. prędzej czy później.
nie ma to jak wrócić na chatę z sygnalizacją świetlną.
przychodzi taki moment, w którym zdajemy sobie sprawę, że to tylko my i nikt inny kierujemy swoim życiem, tylko my mamy prawo podejmowania decyzji i obowiązek ponoszenia konsekwencji, to w naszych rękach leży dzień jutrzejszy, tylko w naszej głowie znajdują się takie a nie inne wspomnienia.
generalnie to mam wyjebane, tylko czasem zdarza mi się siąść na mokrej od rosy trawie i powspominać, marząc się przy tym jak dzieciak, któremu zabrano łopatkę, ale to chyba nic takiego, taka kolej rzeczy, trzeba się od czasu do czasu wypłakać i z uniesioną głową biec ku przyszłości.
po prostu żyję ze świadomością, że wystarczyłoby jedno słowo, jeden gest i mogłoby być jak dawniej, ale z drugiej strony jest też pieprzona duma, chore ego i przeszłość, którą tak trudno wymazać, przejść do porządku dziennego w głowie mając tyle wspomnień.
to nie czas na racjonalne decyzje - to czas na popełnianie błędów, na zdobywanie wspomnień, na wtargnięcie do czyjegoś życia bez pukania, to czas na miłość, dużo miłości, czas na najcenniejszą naukę jaką jest młodość.
zawsze byłam ta która woli brać niż dawać, tą egoistyczną, bezczelną, zawsze o krok przed szeregiem, ale On to zaakceptował i było to największym prezentem jaki ktokolwiek, kiedykolwiek mi podarował.
zawsze kręcili mnie chłopcy, z nadwyżką pewności siebie, tacy chamscy,bezczelni i ze świadomością, że dana laska parzy w Jego kierunku, ponieważ jest takim ciachem, że nie można oderwać od Niego wzroku.. ale żeby się w takim zakochać i to z wzajemnością to już przeginka.