chciałam napisać tu parę słów o sobie. co mnie trapi. i cholera jasna doszła do mnie dość smutna rzeczywistość (nazwijcie to jak chcecie, nie wiem, np. dziecinnością, jakimś kompletnym nieuświadomieniem), ale dopiero dziś, gdy chciałam napisać w tym miejscu wsyzskie żale, jakieś braki w życiu, osiagnięcia. chciałam tu opisać prawie całe moje życie. i co? cholera jasna. właśnie wtedy do człowieka dociera, że heloł, to nie jest miejsce na twoje życiowe wywody. po to są ludzie, przyjaciel. fajnie. tylko, że jest jeden problem. co, jeśli tej drugiej osoby nie ma? nie mówię o osobie płci przeciwnej, z którą chcesz od razu wiązać całe swoje życie, nie mówię też o przyjacielu. ta osoba też nie zawsze pełni ważną funkcję w naszym życiu, zdarza się, że jest osobą fałszywą, nie tą co trzeba, niegodną zaufania, albo po prostu nie zawsze chcemy podzielić się z nią wsyzstkim. zabawnym jest fakt, że zamiast osoby, z którą mogę porozmawiać szukam miejsca w internecie, gdzie będę mogła opisać moje problemy, upadki i wzloty. właśnie byłam o krok napisania wsyzstkiego, co w tej chwili krąży w mojej głowie i po prostu mnie męczy. jakaś chwilowa błahostka, lub powazniejsza sprawa. co mi znowu nie pasuję. tylko, że ta forma też mi nie odpowiada. żadna forma mi nie odpowiada. albo inaczej - jenda forma mi nie odpowiada, a drugiej się boję. boję się po prostu drugiego człowieka. boję się mu zaufać, ot, tak po prostu. nie znajdę drugiego człowieka z którym mogłabym porozmawiać, bo boję się po prostu otworzyć. uwielbiam jak inni się przede mną otwierają, bo można się tyle nauczyć z tej drugiej osoby, ale nie potrafię tego odwzorować na własnej osobie. może kiedyś znajdę odwagę do napsiania czegokolwiek tutaj (co mimo wsyztsko uważam i zawsze będę uważać za tchórzostwo), lub po prostu zachowam to dla siebie. w tej chwili wybieram tą druga opcję i niech tak pozostanie. przynajmniej przez jakiś czas.
dobranoc, do czwartku i takie tak.
stacja Metro na mnie czeka - tam spróbuję odnaleźć odrobinę nadziei na lepsze jutro.