Ostatnie dni nie wróżyły nic dobrego. Dowiedziałam się , że ktoś kogo mialam za dobrą koleżankę potrafi w jednej minucie pisać , że jestem ważna , a za pięć minut pisze do drugiej i napie*dala . Wolę mieć jedną prawdziwą przyjaciółke niż 10 dwulicowych. Ale jakoś nie byłm do niej przywiązana , bo już na początku naszej zajomości powiedział mi , że potrafi zniszczyć innym życie jak jej cos nie będzie pasowało. To było tak jakby ostrzeżenie z jej strony , którego ja nie widziałam , albo nie chcialam widzieć . Z perspektywy czasu wiem , że juz wtedy powinnam się zastanowić czy warto to zaczynać? Ona czeka na "naturalny rozpad " tej przyjaźni ( ona to tak nazywa ) , ale jakoś nie będę nawet za nią tęskniła . Ona oczywiście nie śmie tego powiedzieć w oczy , woli powiedzieć to dla każdego innego , tylko nie dla mnie . Także wiem już , że "dni naszej przyjaźni " sa policzone i nie wiem jak na to zaaragować , bądź co bądź mam z nią wiele dobrych wspomnień , ale i są tez te złe ; / . Sama nie wiem co mam o tym myśleć . Mam nadzieję , że to wszystko samo sie ułóży. Rodzice tez dają mi w kość , co chwile sie czepiaja za byle co , ale ten probelm ma chyba większość ludzi w moim więku . Niby nadzieja matka głupich , ale matka kocha wszystkie dzieci . Jutro do szkoły , wcale mi się nie chce : ( . Ale po szkole przynajmniej ide na zakupy z Monią : * . Ona jest chyba jedyna normalna z tych ludzi którcyh znam. Ma swojego pierdolca jak każdy , ale jest warta wszytskiego .