To ja, Patsy i Dante. Patsy jest króliką, która myśli, że jest koniem, a tak naprawdę jest królikiem o czym wie tylko ona. On? Bynajmniej nie wie o tym ani postać, która jej dosiada, ani Dante. A Dante, oj, Dante, przeklęte, arystokratyczne kocisko, do tego skąpiec jakich mało i w konflikcie ze Strasznie Straszną Wiedźmą Eleonorą! Nie boi się, że mi rękę złamie, ach nie! A ciężki sukinkot jak Rudy 102!
Tak, owszem, ja, oui, si, igen, sim, da, hai, jo odbija mi no, ehe ehe.
Pomyślałam, że zrobię też czibiwerszyn Misi. Ostatnio rysowanie czibików zaczęło mi się podobać.
______________________________
Ojej, ojej.
Tak dużo się dzieje!
Nie wiem, od czego zacząć.
Szczerze mówiąc, to w ogóle nic nie wiem.
Chyba coś się zmieniło? Może. Tylko nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
Moje uwielbienie ostatnio zdobywa Jamie Cullum.
Jednak nie ma to jak klawisze.
Odwrotna klepsydra?
Ojej, ojej.
Coraz bardziej podoba mi się w RSU. Powiedzmy, że to przez kolor ścian. Powiedzmy.
To już marzec? Tak, prawie marzec. Prawie wiosna, a ja wciąż siedzę w tym gównie po szyję. Jeszcze rok, a będzie widać tylko mój czubek głowy, bo całą resztę zeżrą pytania: co zrobiłam nie tak? Co robię nadal nie tak? Dlaczego nie mam wpływu na własne życie?
Czy solony łosoś jest zły?! Pytam, CZY ON JEST ZŁY?!
Głowa mi pęka od natłoku zdarzeń, nie nadążam, nie nadążam. Ale to dobrze, bo nawet fajnie jest czasami. Gorsze, że worek osierdziowy wciąż na swoim miejscu, choć myślałam, że już po nim. Szczególnie po takich wydarzeniach.
A przecież to jedynie kupa mięcha, worek pełen ścierwa. Ścierwo. Nie odpowiada za uczucia. Więc dlaczego codziennie mam ochotę sobie wyrwać to coś? Za uczucia odpowiada mózg. Powinnam wywiercić sobie w głowię dziurę, wyciągnąć mózg i zmiażdżyć go w imadle. Potem odejść krok w tył, usiąść wygodnie i pustym wzrokiem patrzeć na ściekające na podłogę pozostałości. Następnie wyrwać sobie serce i zrobić z niego pieczeń, nakarmić kilkoro dzieci w Afryce. A jeśli i to nie pomoże, powinnam odgryźć sobie język i wypluć do Brdy, niech płynie daleko, by mogły go rekiny zeżreć.
W jaki ja przeogromny syf się wpakowałam! Od euforii, do depresji, od depresji do euforii. Te wahania nastroju mnie wykończą. Masakra ludzie, mówię Wam! I weź tu podchodź do życia pozytywnie, hmm. Cóż, i tak jestem "przezajekurwabista w chuj i w ogóle awesome jak ja pierdolę" jak to ktoś określił. I mimo wszystko cieszę się, że w końcu coś się dzieje. Śmierć rutynie i antyzajebistości!
Ejj, wzięłam się zmęczyłam, a jeszcze lektury poobczajać trzeba na jutro.
W kwietniu trzy lata będą od końca, od początku. To już tak długo?...
Użytkownik awesomelou
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.