Siedzenie na laptopie równa się brak zdjęć, a jako że zdecydownie wolę korzystać z niego, ratuję się tymi z Londynu.
Wykorzystałam te dni w stu procentach jeżeli chodzi o rzeczy na które na codzień nie mam absolutnie czasu oraz spotkania z tymi, których niestety nie widzę tak często jakbym tego chciała.
Jutrzejszy dzień rozpoczynamy od wiosennych porządków, następnie poprzez Szczecin, Miedwie z panem M, grill u Jo i na co liczę wieczorne wyjście na miasto i koncert.
I want you more and more everyday. Do u know? Seriously.