Wieczorne rachunki sumienia same w sobie są nieprzyzwoite. Niemiłosierne cierpienie dla naszych młodych kolan klęczacych na zdartych dechach, ręce w bezruchu wzniesione w jakimś kierunku geograficznym. Tak nas nauczono. Nie pogrzebiemy części siebie, szczególnie tej, która wraz z krwią płynie naszymi żyłami. A jednak moglibyśmy urządzić ceremonię wypełnioną chryzantemami w najsmutniejszych kolorach, jakie da się zakupić, łzami bijacymi o klatkę piersiową za grzechy naszej młodości, niedoświadczonych jeszcze umysłów i gruntu usuniętego spod naszych stóp. Tak często staje się własną ofiarą. Nikt mnie nie zatrzyma. Sama jedynie mogę potknąć się o własne sznurowadło bewładnie oddające się wszystkim prawom fizyki. Nikt nie przygniecie mnie tak silną ręką do gruntu, jak sama własną. Strach stanowią jedynie własne ograniczenia nie pozwalające zmieniać swoje położenia pierw o milimentry, następnie centymetry, aż wkońcu pokonywać kilometry, dochodząc na szczyt. Czasem warto nie zważać na opór powietrza.
Użytkownik autbibatautabeat
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.