photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 22 LUTEGO 2018

wiecie co. ja nie wiem, czy osób, które to przeczytają nie dałoby się policzyć na palcach u jednej ręki, ale ja i tak muszę to napisać. choćby dla siebie. bo gdzież jest lepsze miejsce do wyżalania się dla pokemona, niż na fotobloshku? hej, czy coś miałoby się zmienić wraz z tym, że mi się trochę zestarzało?

 

mam w sobie takie dziwne poczucie. jakieś coś, czego nie umiem wyrazić nawet słowami. zorientowałam się, że to mam mniej-więcej dwa lata temu, był chyba środek lata, było bardzo ciepło i słonecznie, jechaliśmy gdzieś autem, nawet nie pamiętam dokąd i z kim. leciała muzyka, okna były otwarte, jechaliśmy jakąś marną drogą, a zarówno po prawej, jak i lewej stronie były lasy. wszędzie w przód były lasy. i w tył tak samo. pachniało iglastymi drzewami. trawami. naturą. pachniało słońcem. było koszmarnie gorąco, ale to był miły gorąc, odbijający się od drzew i traw, a nie od betonu i asfaltu. i ja wtedy sobie pomyślałam, że czuję się trochę, jak na obozie. bo te lasy, bo to słońce, bo ten brak jakiejkolwiek cywilizacji dookoła, bo ten luz, muzyka, wiatr, święty spokój. dotarło do mnie, że ja tak dawno tego już nie czułam, tak dawno nie było mnie w takim miejscu, że ja prawie zupełnie zapomniałam, jak to jest. zapomniałam, jak bardzo lubię być gdzieś. jak bardzo lubię nie martwić się tym, że muszę iść do pracy, na zakupy, iść spać, tylko martwić się raczej tym, że mam pełno piasku i trawy w ubraniach, a nogi lepią mi się nie od potu, tylko od sprayu na komary. zrozumiałam tego dnia, że ja koszmarnie żałuję, że dane było mi to poznać.

tak właśnie sobie pomyślałam. koszmarnie żałuję, że było dane mi poznać harcerstwo.

 

i ta myśl powracała do mnie od tamtej pory MILIONKROTNIE. wracała za każdym razem, kiedy usłyszałam typowo harcerską piosenkę, albo po prostu jakąś piosenkę, która mnie osobiście kojarzy się z harcerstwem. wracała do mnie wraz z każdym majowym, lub listopadowym wyjściem pod pomnik. wracała do mnie zawsze, kiedy spotykałam osoby, które znam z harcerstwa i częściej widywaliśmy się w mundurach, niż normalnie. wracała do mnie za każdym razem, kiedy ktoś zaczynał coś wspominać. kiedy ktoś grał na gitarze. kiedy płonęło ognisko. kiedy znalazłam jakąś pamiątkę. wracała za każdym razem, kiedy cokolwiek przypomniało mi o fakcie, że kiedyś tam byłam. w tym byłam. za każdym tym razem nie mogłam przestać myśleć o tym, że żałuję, że było mi dane w to wejść.

żałuję, bo to zostawiło gdzieś we mnie ogromną pustkę. próżnię, której nie jestem w stanie niczym załatać.

 

kilka lat temu (albo kilkaset, tak dawno to było) melon napisał w którejś notce, że wciągnął mnie i zylwka do harcerstwa, bo nie mógł zrozumieć tego, że osoby, które tak bardzo tam pasują, w ogóle tam nie są. te słowa jakoś zapadły mi w pamięć, ale dopiero po wielu, wielu latach zrozumiałam, że miał cholerną rację. ja, mając te 14 czy 15 lat, czułam się, jakbym była jakaś oderwana od rzeczywistości. ja wiem, że każda nastolatka się tak czuje i nie ma powodu, żeby przypisywać sobie tym oryginalności, ale czułam, że tam nie pasuję. że ludzie, których chciałabym poznać, miejsca, które chciałabym zobaczyć, przygody, które chciałabym przeżyć, klimat, który chciałabym poczuć, chłopak, w którym chciałabym się zakochać - że to wszystko nie istnieje. że jestem ja i miliony niepasujących do mnie ludzi. że muszę godzić się na chłam, bo nic lepszego już mnie nie czeka. muszę godzić się na chujowe związki, bo chłopak, którego sobie wymarzyłam to nieistniejący twór. że muszę się dopasować. przestać chodzić w trampkach i zacząć słuchać eski. a tymczasem, wiecie co się okazało?

że to wszystko jest i ma się dobrze. i że jest nawet więcej. że są nawet rzeczy, o których nie śniłam w moich najśmielszych snach.

 

okazało się, że są setki ludzi, dokładnie takich, jak ja, których można uwielbiać, nawet za bardzo ich nie znając. że są ludzie, którzy, tak jak  ja, lubią trochę rocka i trochę poezję śpiewaną, a nie tylko hiphopy i pop. okazało się, że można sypiać na podłodze i na kanadyjkach i że to jest super. że można śpiewać harcerskie piosenki całymi dniami i robić różne durne rzeczy, można pisać idiotyczne piosenki, a potem je śpiewać na kominkach i można się wymieniać ubraniami i uciekać z gier i z chrztu. można brać ślub z zającem i ze świgostem i z maliną i z bombą. można spać z yetą i można też grać w karty przez całą noc. można sobie coś pokazywać na apelach, albo na śniadaniach i kolacjach, tak że niby wszyscy widzą, ale nie rozumieją. niczego nie rozumieją. można pisać szamponem "tu byliśmy, pozdrawiamy" i można się oblewać wodą na grunwaldzie. można robić obrzydliwą herbatę w środku nocy i pytać "gdzie są kluczyki do czołgu!!". można się całować. i przytulać. i chwytać za rękę, gdzieś pod kocem, bo było bardzo zimno. można dostawać pierścionki i pisać numer na ręce i można, zdecydowanie można siedzieć nad wodą i milczeć. i jeść kanapki z pasztetem i pomidorem, albo z serkiem i ogórkiem i zupki chińskie i kisiele. można mówić, że magii nie ma!!! można łamać razem krzesła. i wrzucać się do wody. można płakać i całować się przez łzy. można się kłócić ze wszystkimi w rozwiązaniu zagadki, bo ma się rację. związywać sobie nogi sznurkiem. i zawiązywać sobie sznurek na ręce. można biegać po toruniu. chować osiołka pod koszulką. pić herbatę z dżemem....nie, tego absolutnie nie można. można marznąć. można wygrywać w siatę, mimo że nie umie się w nią grać. i zasypiać koło automatu z kawą. można nieść zapłakanego wojtusia do namiotu, a dzisiaj to już nawet nie jest wojtuś, tylko wojtek, a może nawet wojciech. można słuchać "jesteś zła", które zmieni się w końcu w "jesteś dobra". i słuchać "jak" pila. i iść trasę z jankiem. i kraść papier toaletowy z zelmerem. rozmawiać na schodach. można się zakochać, tak na śmierć i życie. i się razem śmiać i płakać. mówić sobie ważne słowa. i patrzeć na najpiękniej gwieździste niebo, jakie widziałam w życiu.

poznałam jakiś alternatywny świat, którego strasznie chciałam, ale wcześniej nawet nie przypuszczałam, że naprawdę istnieje.

i ja po prostu strasznie za tym tęsknię. strasznie.

 

nie jestem w stanie do końca powiedzieć, czy jest to faktyczna tęsknota za harcerstwem, czy raczej za tym, że mam 17 lat i wszystko mi wolno, ale faktem jest, że jest to tęsknota, której już nigdy się nie pozbędę. jest to pustka, której nigdy niczym nie załatam. bo w środku mam justę, która ma jeszcze -naście lat, jest ubrana w mundur i polar, w kieszeni ma latarkę, siedzi przy ognisku, wszyscy coś śpiewają, a ona sobie myśli: właśnie za tym będę tęsknić, kiedy będę już duża.

wpakowałam się w coś, po czym został ogromny żal, że minęło. pozostawiło po sobie jakieś skrawki w postaci kilku znajomych, paru wspomnień, może kilku zdjęć, ale poza tym? jestem w swoim życiu tak, jak byłam wcześniej. zamiast chodzić do szkoły, chodzę do pracy, ale prowadzę podobne życie, w którym nie wierzę, że świat, którego szukam w ogóle istnieje. jestem szczęśliwa, ale został mi emocjonalny głód, którego nie potrafię zaspokoić, a w gruncie rzeczy, co to za różnica, czy tęskni się za czymś, co się miało, czy czego się nie miało?

 

 

czy naprawdę żałuję, że było mi dane choć trochę poznać harcerstwo? zdecydowanie tak. ale to taki głupi żal, wręcz abstrakcyjny. to tak, jakby ktoś, kto jest głodny żałował, że kiedykolwiek w życiu jadł. tylko, że wiecie co? gdybym tylko mogła cofnąć czas, do tego momentu, do tej pierwszej chwili, do pierwszego lasu, pierwszego munduru, pierwszej nocy na podłodze i pierwszej dłuższej wyprawy - zrobiłabym wszystko dokładnie tak samo.

 

ten wpis siedział w mojej głowie od dwóch lat, bo tak naprawdę nie wiedziałam, czy mogę go napisać. nie czuję się harcerzem i ja w gruncie rzeczy nigdy za bardzo się nim nie czułam. ja nie wspominam przecież tych wszystkich iście harcerskich rzeczy, nie mam w głowie pięknych ideałów, nie znam harcerstwa i nie mam go nawet za bardzo w głowie - ja wspominam siedzenie na pomoście w nocy, gubienie się na grach terenowych, śpiewanie czwartej nad ranem o czwartej nad ranem, zasypianie na wartowni i tort z bitej śmietany, posypany popiołem z zimnych ogni.

a to przecież nie tym jest harcerstwo. chociaż kto wie. może jest czymś tak bardzo rozbudowanym i abstrakcyjnym i niepojętym, że dla każdego może być zupełnie czymś innym.a dla mnie jest właśnie tym.

Komentarze

irekmelon Jest dokładnie tak jak mówisz :) No może poza tym, że absolutnie nie można pić herbaty z dżemem :P
01/03/2018 15:58:57
~Yeta Ej ale ja byłam harcerką tyle lat i ja też tęsknię za takim typowym luzem i szaleństwem z tamtego czasu a całą typowo harcerską szopkę mam głęboko w ... �� i na zakończenie tylko dwie kropki bo jestem zawiedziona tym jak jak jest teraz ..
23/02/2018 15:00:51
atsuj to może się po prostu zestarzałyśmy i w sumie wszystko jedno, czy brakuje harcerstwa, czy tego, co wtedy się działo. A wiesz, że o wehikule też napisałam, ale musiałam usunąć, bo ograniczona liczba znaków xD
23/02/2018 17:17:01

~Yeta A i jeszcze jedno... masz już ten wehikuł?
23/02/2018 15:01:41

Informacje o atsuj


Inni zdjęcia: Ja nacka89cwaJa patkigdNa tle Wisły :) patkigd:* patkigdPoznań sellieriPoznań sellieriJa na działce nacka89cwaJa nacka89cwaWytchnienie. ezekh114Ja patkigd