moja pamiatka z berlinskiej manufaktury perfum. bardzo dlugo wybieralam, zapachy orientalne byly ohydne, myslalam nad waniliowym ale byl za mocny.
no i wybór padl na kwiatowe Linde Berlin. nie, absulotnie nie kierowalam sie tym, ze Linde mi sie z Lindemann kojarzy ;p
okazalo sie tez ze moja welcomecard uprawniala mnie do fajnej znizki mianowicie jesli do wybranego zapachu dodam - dwa inne - narzucone przez nich to za 3 sztuki zaplace 34 euro. a tak to 30 euro za sztuke. no to zaryzykowalam i sie oplacalo bo ten drugi zapach summer berlin tez w moim guscie..a trzeci oddalam.
w ogole to ona maja zajebiste opisy- ten Berlin Linde to zapach lisci lipy (nie kwiatow -lisci),miodu i..swiezych zielonych lisci (huj wie jakich)) i opis z ich stronki- zapach wyrafinowanego spaceru po berlinskim bulwarze wczesnym latem xD
a ten drugi -summer berlin to grapefruit pomarancza, melisa,mieta i opis- zapachowy hold dla miasta Berlin
ahahha no bajerowac potrafia.
no nic zglosilam ziek w pracy
jakbys miała okazje to kup sobie ten :D jezu jak on długo sie utrzymuje i jest mega intensywny :D Wszyscy w robocie zawsze jak gdzies sie pojawialam to gadali, ze nie musza patrzec kto idzie, bo mnie juz po zapachu rozpoznają :D