odliczam juz coraz bardziej dni do urlopu, bo w pracy jest beznadziejnie. prychodzimy -po godzinie, dwoch okazuje sie ze albonie ma wolnych lokacji, albo tir nie przyjechal wiec na siłe szukaja nam roboty, a my sie modlimy zeby nie odeslali nas na hale z tym yebanym ekskluzywnym domem mody- bo tam jest strasznie
a pozniej i tak w polowie dnia okazuje sie ze mamy isc do domu.
planing na kolejny tydzien aktualizuja nam po kilka razy dziennie
i tak jak teraz nie ma roboty tak od przyszlego tygodnia zacznie sie zapierdol..
a mój "dzien dziecka" sie skonczyl i znowu tą jebaną szuję muszę ogladac w robocie
.