odwiedzilysmy madame tussauds- troche bylam zawiedziona, ze nie mieli Boba Marleya, mimo iz reklamuja go na swojej stronie internetowej. dobrze, ze nie reklamują Lindemanna, bo gdybym pojechala z mysla ze on tam jest, a by go nie bylo to chyba bym rozwalila to miejsce xD
poszlysmy tez do muzeum haszu i marihuany gdzie dostawalam oczopląsu.
tradycyjnie zjadlysmy frytki ciachane tasakiem, wstapilysmy tez do weganskiego sklepu-kawiarni.
pojezdzilysmy bezcelowo tramwajami, a szukajac pubu znalazlysmy cudowny sklep z produktami handmade z Nepalu :)
a ze pub okazal sie hujowy, to chodzac uliczkami znalazlysmy przypadkowo inny swietny.
i jak zawsze wariowalam z radosci, tylu bylo wszedzie brzydkich Holendrow w tych ich przetłuszczonych loczkach <3 Łiii
no nawet widok zarzyganego holendra mnie nie zniechecil.
moja kolezanka twierdzi, ze moj zaciesz na ich widok jest bardzo widoczny xD
nawet pizgnieta holenderka, ktora zaczela nam robic jakies wąty w pubie nie zepsula mi wycieczki
(ja...Holendrzy sa wspaniali, holenderki jebniete, niestety)
ale i tak kocham mój kraj, moją Holandię i po urlopie planuje kolejy raz pojechac do cudownego Amsterdamu
Rosjan kocham bardziej