taka mala przerwa od Londynu.
Brema - tu wylądowal nasz samolot i tu...zaczely sie problemy.
bo zgodnie z informacją w necie i zgodnie z tym co pisali mi niemiaszki bilet mial kosztowac okolo 25 euro. a na miejscu sie okazalo ze prawie 50. no i chwilowa panika byla, owszem ale mnie takie sytuacje motywują do myslenia. po pierwsze - jakas jeszcze kase na koncie mialam w razie co, po drugie Brema to nie koniec swiata i w razie gdybym nie miala dostepu do zadnej kasy to trudno- polazilabym po jakis barach czy gdzies tam zeby mi dali prace, albo bym zaczela spiewac na rynku to by mi dali kase zebym sie zamknela xD ewentualnie zawsze jest opcja autostop...no albo coż- zaprzyjaznic sie z jakims niemiaszkiem tez mozna. na szczescie mimo niedoinformowanej informacji na dworcu - wg ktorej z Bremy do Berlina zaden bus nie jezdzi - tylko pociagi- znalazlysmy autobusy, nawet tansze niz poczaatkowo planowany pociag (a przy okazji - kocham te busy- maja mega tanie przewozy do Lipska!) oczywiscie przejazd przedluzyl sie o godzine więc zeby zdarzyc na ostatni pociag z Berlina do Polski bylo mega biegania ale dalysmy radę.
ale ogolnie mimo tych minusów, to jak zobaczylam ryneczek w Bremie i polazilam po tym miescie to wszystko wybaczylam.
Brema jest taka urocza.
szczerze polecam :)
ja chyba śpię....
a z tym śpiewaniem dobry pomysł :D