Widzisz te sznyty na rękach? Maluj swym ostrym pędzlem rany ukazujące opowieści o skurwielach. Z każdej z nich rozbrzmiewa pieśń do Twego Boga. Boga, bóstwa zwanego diabłem. Do niego tułasz się po piekielnych drogach zalanych roztopionym żelazem. Przemieniasz się w ciecze, które wchłaniają się w przeklęte dusze aniołów odzianych w pióra skalne. Głazy latające popadając na ziemie błagają o wolność, ktorej nigdy zdobyć nie będą potrafiły. Czynią tyle wzniosłych roli. Zmieniają maski oziembłych kurw podziwiając równocześnie naiwność rasy ludzkiej. Co raz to wyższe stopnie ulatujące z mrozem. Szkła wkłute w piersi. Zlizuj z nich płynącą niczym rzeka krew. Smakuj. Delektuj. Ekscytuj. Podniecaj. Liż. Ostatnie krople ssij. A zamarzniętą klatkę otul białym puchem by zbladła. Usta przykryj sinym pocałunkiem. Zrób z niej damę. Zrobisz? Uczyń z niej królową, mój poddany.
Wpis został opublikowany specjalnie dla C.~