Tak.
Wyobrażam sobie czasami, że wsiadam do samolotu i po chwili
(dłuższej lub krótszej, zależy co przyjmiemy za punkt odniesienia)
ląduję na lotnisku JFK albo La Guardii.
Łapię żółtą taksówkę i mówię do kierowcy:
"Proszę mnie zawieźć do American Museum of the Moving, skoro już jesteśmy w Queens, albo nie, niech pan mnie wiezie pod Tiffany'ego (a czy tam jest jakaś piekarnia? a kawa?)! I najwyżej wrócimy. I jeszcze chcę na Manhattan,bo tam Broadway i Central Park, a później Brooklyn, chcę zobaczyć BAM! Szybciej! Jeszcze tyle miejsc do obejrzenia!"
Później nagle ni z tego ni z owego zjawiam się w Los Angeles
i oglądam wszystkie hollywoodzkie wytwórnie, o których tak dużo mówiono mi na studiach.
Śmieję się w głos, kiedy mijam na ulicy Mela Gibsona
- doganiam go i mówię mu prosto w twarz : "przecież pan nie istnieje!"
(swoją drogą to dziwne, że spaceruje on bez ochrony).
A pózniej...póżniej jest już tylko Nowy Orlean.
Nowy Orlean.
Kolebka jazzu.
Biegnę po zniszczonych przez Katrinę ulicach, biegnę ile sił w nogach, ile tchu w płucach.
I wreszcie jest.
Storyville.
Już na pierwszym krawężniku karmi mnie ambrozją dźwięków płynących z saksofonu.
Zostaję.
Inni zdjęcia: 88888888888 podgolymniebem1547 akcentovaDrops & Sunset photoslove25Chapeau bas. ezekh114Miłość jednego imienia samysliciel35Wybrzeże morza czerwonego bluebird11Po przerwie liskowata248Perspektywa. ezekh114Moje nowe butki # PUMA xavekittyxKwitki z mojej rabatki :) halinam