Mam 17 lat. W świetle prawa mogę być karana jako osoba dorosła, według rodziców powinnam się zachowywać jak osoba dorosła, według Ciebie powinnam być odpowiedzialna i rzucić to w pizdu, według wszystkich coś. Według wszystkich powinnam coś, a ja mimo mojego podeszłego (według Was) wieku jem na obiad zupkę chińską, śpię z misiem, chodzę w swetrach z nadrukami z kreskówek (wiem że Ci się to nie podoba, ale w sumie - nie obchodzi mnie to), nie dbam o porządek i w sumie chuj mnie obchodzą problemy innych pieprzonych ludzi.
Mam urodziny.
Miło że pamiętaliście, że je posiadam, a przynajmniej weszliście rano na fejsbuka. Miło, że zgarnęłam tyle uścisków, całusków, ciepłych słów (pieniądze, zdaj, uda Ci się, szczęścia, pieniędzy i znów pieniędzy). Miło, że wszyscy byli dla mnie mili i kochani. Tylko szkoda, że najważniejszych w moim mniemaniu osób dziś przy mnie nie ma. Szkoda.
Darujcie sobie życzenia na fejsbuku. W dupie je mam, tak jak w dupie mam cały ten piepszony dzień. Urodziny jak miałam lat 9 były o wiele łatwiejsze. Nie interesuje mnie to, czy chcecie żebym przeżyła sto lat, dzwieście, pięćset czy życzycie mi śmierci.
Miło, że ciągle mimo próśb się przypominasz. Ale w sumie, jesteś jedyną która była/jest dla mnie najważniejsza i zadzwoniła. Mimo to znikaj
si ju