Ta.
Miał być u mnie Kuroko - na drodze stanęli rodzice.
Miał być Akashi - rozchorował się biedak.
Koniec końców byłem ja, Midorima i Murasakibara.
Szkoda.
Nawet bardzo.
Tak czy inaczej wspólny trening mogę uznać za całkiem udany, choć nie powiem,
liczyłem na to, że będą wszyscy i będziemy mogli zagrać jakiś mini-meczyk.
No trudno.
Z góry sory za jakość zdjęć... robione tabletem siostry.
Ech.
Idę robić ćwiczenia na nogi.
Wciąż za nisko skaczę... T-T