tokyo galaxyyyy i kat tun.

yhyhyhyhyhyh.

dobre dni. wczoraj (technicznie rzecz biorąc, dwa dni temu) obejrzałam arisowe TOKYO GALAXY.

i powiem prosto, tokyo galaxy jest zajebiście cudownie wspaniale świetne. po prostu asfghjkl;. poryczałam się praktycznie, śmiałam, wzdychałam, z ledwością powstrzymywałam się od zamknięcia oczu, żeby kompletnie się wsłuchać. chichotałam jak głupia przez angielski Shou i minę Nao, kiedy Pon całował go w policzek i wgapiałam się zachwycona w Sagę liżącego bas. to chyba ich najlepsze dvd. uwielbiam.

a teraz... a teraz słucham KAT TUNa. I z tej okazji tam wyżej można podziwiać Jina Orgazmis... eee... Akanishiego ^^ (bogowie, uwielbiam jego usta. i jego włosy. no przecież... oooch *w*)

ale, ale... to wszystko przez to, że Hiroto chciał być w Johnny's Junior! i jakoś tak wyobraziłam go sobie w kat tunie i wybuchnęłam śmiechem a potem...

a potem stwierdziłam, że pasowałby do teledysku do lips. no i puściłam te lips. i nie wyłączyłam przez trzy godziny chyba >< i darłam do tego ryj, co niektórzy nazywają śpiewaniem. a potem ściągnęłam ich płyty. i włączyło mi się Make u wet. NO KŁEEERWAAAAA. zamiast wsłuchiwać się w D, które słabo znam, a w czwartek koncert, to ja słucham kat tunów. braffczi dla mnie.

ale kat tun są zajebiści. i alice nine są zajebiści. i dir en grey też są zajebiści, dlatego o nich sobie dziś poczytałam. i kyo jest zajebisty. i w ogóle... znowu włączyłam lips ><

idę się oddawać mojemu życiu nocnemu, obejrzę sobie crows zero, a o 11.30 odbiorę Mun z dworca i spędzę z nią kilka godzin <3 nie mogę się doczekać <3