Jesteś napadem szaleństwa chwilowym, co zdarza się w jednej z tych sekund przed snem. Jesteś wnętrzności rozstrojem i przykrym migotem zastawek, powieką, co drży. Jesteś tą nutą z najniższych rejestrw, co wwierca się w umysł głęboko,
krwią, co wzburzona z impetem uderza potwornym w mej żyły falochron...
~
Jeszcze oczy Ci rozjaśnia
moje słowo i mój gest.
Jeszcze świecę Ci jak gwiazda,
ale to już nie tak jest.
Jeszcze tyle trzeba przebyć
niewesołych, bladych zim.
Czy nam zimy wynagrodzi
letnich ognisk wonny dym?
Pod śniegiem świat pochylony,
siwieje mrozu brew.
To pora zmierzchów czerwonych,
to pora czarnych drzew.
A wiatr w kominie śpi, bo ciemno.
A ja? Co ja? Co będzie ze mną?