Lektura ta jednak jest bardzo interesująca - pokazuje, jak ludzie postrzegają minimalizm. Czasem krytyczne głosy dają do myślenia, wprawdzie nikt nie lubi być krytykowany, ale przyznaję, że wyjście spoza kręgu stałych Czytelników blogu i zetknięcie się z wypowiedziami osób, które mówiąc delikatnie, nie mają zbyt pochlebnej opinii o minimalistach, zmusza do przyjrzenia się sobie i temu, co tutaj piszę, a także do zadania sobie pytania, czy faktycznie mój rzekomy minimalizm nie jest pozą zamożnych i znudzonych, jak to podsumowano na pewnym forum, albo dorabianiem ideologii do czegoś, co wymyślono już wieki całe temu, a teraz podlano tylko sosem pseudo-uduchowienia i pitoleniem o Sensie Życia, Wielkim Spokoju i Ogólnej Szczęśliwości, którą na pewno osiągniemy jeśli tylko [kupimy bambusową szczoteczkę do zębów]. Niby podstawy godne pochwały, ale jednak to po prostu moda interenetowa, która za chwilę pewnie się skończy. Powiedzieć, że jest się oszczędnym - fuj! ("skąpiec", "centuś"), powiedzieć, że jest się minimalistą - łał i superkul, jak napisał ktoś na innym forum.
Krytyka jest bardzo potrzebna. Takie wypowiedzi, jak zacytowane powyżej, są reakcją na modę na minimalizm, bo nie da się ukryć, że z taką modą mamy obecnie do czynienia. Dla mnie są impulsem do głębokiego zastanowienia, czy faktycznie nie przyjmuję tylko pewnej pozy, czy nie przyklejam modnej etykietki do zachowań, które same w sobie nie są niczym szczególnym. Może po prostu tylko się lansuję?
Zastanawiam się, czy mój minimalizm nie jest tym pseudominimalizmem, czy nie jest właśnie podlewaniem sosem pseudozen opowieści o sprzątaniu w szafie.
Nie da się ukryć, że to wpisy o szafie, ciuchach i książkach cieszą się największą popularnością. Dla bardzo wielu osób cała przygoda z minimalizmem zaczyna się i kończy na generalnych porządkach, przejrzeniu zawartości szafy czy też oddaniu kilku pudeł książek do jakiejś szkolnej biblioteki, sprzedaniu niepotrzebnych gratów przez internet, wyrzuceniu przeterminowanych kosmetyków. Jak to ujął ktoś w wypowiedzi minimalizm jest bardzo kuszący, zwłaszcza podczas przeprowadzki, gdy człowiek miałby ochotę wyrzucić połowę posiadanych rzeczy. Niekoniecznie musi być równie pociągający po przeprowadzce, gdy mamy do dyspozycji większe mieszkanie lub dom i dużo miejsca na wszystko, co przyjdzie nam do głowy.
Zapewne moja historia też by się podobnie skończyła, gdybym poprzestała tylko na porządkowaniu otaczającej przestrzeni. Dowiedziałam się o minimalizmie z książek. Początkowo ograniczałam się tylko do pozbywania się niepotrzebnych rzeczy, ubrań, książek i kosmetyków. Przez cały ten czas istniało ryzyko, że przy pierwszej lepszej okazji wrócę do dawnych przyzwyczajeń. Tak jednak się nie stało, po części dzięki szukaniu odpowiedzi na wiele pytań, które zaczęły pojawiać się w mojej głowie w miarę porządkowania naszego małego jednopokojowego światka.