Mój pokój, part łan. Otóż lubię tego misia. a dokładniej to, że siedzi na książkach, tak niby go tam kiedyś położyłam, ale mi się podoba. Miś na walentynki od Madzi S., byłej przybocznej.
Dziś smęcę. Bardzo i dużo. Jak kiedyś.
Wczorajszy wieczór był tragiczny. Po trzech rozmowach wymiękłam i się rozpłakałam. Od tak sobie. bo chciało mi się płakać.
Obejrzałam pierwszą część musicalu "Romeo i Julia". I w ryk. Nie, że miłość i te szmery bajery, tylko marzenia. Niespełnione. I nigdy się nie spełnią.
Jestem już zmęczona. Zmęczona wszystkim. Zlotem i całą bieganiną. Nie wiedziałam, że tyle mnie to będzie kosztować. Zarwane noce i zero czasu dla siebie?
Ja już nawet nie wychylam nosa z pokoju. Chyba, że do Hufca muszę iść.
A dziś dostanę nowe buty.
Kupione specjalnie na jutro.
Dzień dobroci dla zwierząt? Nie, promocja w Deichmann, czy jakkolwiek się to pisze.
Ognisko przygotowane. levy mi pomógł i mafefcia. Oby tylko wyszło. Ale juz się nie boję, chyba. Bardziej boję się siebie samej, bo coś zawale, albo coś sobie zrobię.
Dziś przeprowadzka siostry, jutro impreza z humanistami. Do załatwienia pozostał tylko dziś Hufiec, jutro zakończenie roku, odebranie kasy, wielki zawód, że nie dostanę nagrody za największą ilość przeczytanych książek, pakowanie materiałów programowych, przejrzenie planu Zlotu, kombinowanie wiader itepe. W niedzielę sprawdzanie trasy, czyli czeka nas ponad 12km na rowerku. Ale co to dla mnie. phy. Ijasne.
Kur. de.
3 dni do zlotu
9 do wesela
50 do kielc.