Mile wspominam te chwile. A Ty? Lubię to zdjęcie. Mam tu takie duże szczęście wypisane na twarzy. Czasami się tak zdarza. Czasam powodem tego jesteś Ty(jesteś powodem szczęścia, trudno tak powiedzieć, lepiej napisać, może nie pisać, nie mówić, wiemy), czasem zwykłe błachostki. Ostatnio u mnie polepszyło się. Ogólnie. Może dlatego, że topnieje już ta przybrudzona, śniegowa kołderka. Wszystko się zmienia. Zmienia się. Czas rozrywa i leczy rany. "Kochankowie z Marony" - jeden z najlepszych polskich filmów. Prawdę mówiąc jestem tak zdezorientowana ze swoimi uczuciami, jak jeszcze nigdy, po żadnym filmie. Ciągły łomot serca i urywany oddech. Nic. Nigdy. Przez "Stowarzyszenie umarłych poetów" i "Kochanków z Marony" odmienia się moje życie. Powolutku. Wszystko ma swój cel. Wierzę w przeznaczenie. Zawsze wierzyłam. Ciężko mi z takim zwałem emocji i uczuć. (Zapominam o Tobie mały chłopczyku, który mój nie będziesz.) Jakoś wyrabiam. Chyba. W uszach.