Moja mama,przyjeżdżając do Francji ,przed wzięciem azylu politycznego ,spędziła trzy miesiące w metrze paryskim. Nie majac pieniędzy, gdzie mieszkać. Nie znając języka oraz zasad francuskiego życia. Jednak nie wróciła do Polski. Nie przyznała się rodzinie o tym co się dzieje. Nie zadzwoniła , nie poprosiła o pomoc. Chciała sobie sama dać rade. Miała szczęście. Ktoś jej pomógł. Ta opowieścią zaczynam dzisiejsza notkę,z prostego powodu. Chce pokazać Wam czytelnikom wytrwałość nawet w najcięższych momentach życia. W najtrudniejszych chwilach nie załamała się i nie pokazała słabości. Stąpała twardo po ziemi,szukając sobie jakiegoś rozwiązania,które pozwoli jej zakończyć cierpienie,które sama na siebie sprowadziła. Wytrwałość w postanowieniu jej pomogła. Los chciał,żeby znalazła pomoc. I ja znalazła. Niewielu ludzi jest na świecie,którzy są wstanie tak wytrwać w swoich własnych planach. Gdy tylko pojawia się jakaś przeszkoda,zamiast stawić jej czoła wolimy zmienić swoje życie , zmienić plany i zacząć od nowa układać zarys życia. Lecz ile może być tych nowych początków. Nie można wciąż czegoś zaczynać i łamać się przy pierwszych porażkach. Zycie i świat jeszcze nie raz ze chcą nam zepsuć nasza wizje,ale czy poddanie się jest tym czego pragniemy. Nie,każdy z nas ma swoja dumę i każdy z nas nie lubi się przyznawać do błędu. Jest to coś co nie mieści się w ramach naszych osobowości. Człowiek chciałby,żeby jego plany się spełniły. Chciałby żeby wszystko co sobie założył,wyobraził ,stało się rzeczywistością życia. Z drugiej strony beznamiętnie przy każdej porażce pozwolimy się wycofać. Mowie nie,takie zachowaniu. Próbujmy,walczmy. Beda porażki,ale może wreszcie się uda,bo jak mówi pewne przysłowie : wojownicy walczą cale życie.