napisałam wyczerpującą notkę, która się usunęła. i teraz udam, że jestem opanowana i nie doprowadziło mnie to do furii. szlag by to trafił no!! [jaka szkoda, nie udało się.]
nie ma to jak zachorować w najmniej oczekiwanym momencie. a wystarczyło tylko nie wykazywać się pozostałością ludzkich odruchów i nie lecieć do ryśki w podskokach z garścią leków i z nadzieją, że moje odwiedziny będą przyczyną jakiegoś cudownego ozdrowienia lub chociażby znikomej poprawy samopoczucia. wystarczyło niecałe 10 min i już dopadła mnie bezlitosna grypa. nie to żebym miała do kogoś jakieś drobne pretesje tudzież pragnęła wzbudzić w kimś poczucie winy, ależ skąd! no a teraz już całkiem poważnie. kochanie, jednoczmy się w bólu. poleżymy sobie przynajmniej, naoglądamy się seriali, być może nawet podejmiejmy próbę przyswojenia naszym 'mózgom' kawał porządnej wiedzy, zintegrujemy się z naszymi sweet rodzinkami itd., itkurwap. może jutro nawiedzę lekarza (o ile moi rodzice będą w stanie się pofatygować), a po x dniach wrócę do ukochanej szkoły z megazaległościami. no cóż, jakoś to przecież będzie. jak zwykle.
zdjęcie z wycieczki. nie pamiętam czy robiłam ja czy tomeczek. ale jest.
desperacko pragnę nowych zdjęć.