Z moim maleńkim Skarbem
Dręczyło go dziwne uczucie, że kiedyś już tu był, że widział już gdzieś te dziwne stworzenia, ale nie mógł w żaden sposób przypomnieć sobie gdzie. Nie wiedział co robi w tym dziwnym miejscu ani jak się tutaj dostał. Coraz częściej zadawał sobie pytanie, kim on właściwie jest. Znowu wrócił myślami do pewnej soboty, kiedy nagle tak po prostu znalazł się na jednej z katowickich uliczek. Niewiele pamiętał z tamtego dnia. Cały obraz był niewyraźny i zamazany. To właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczył te śmieszne istotki. Nie był wystraszony, jedynie bardzo zdziwiony. Przez te kilka tygodni pobytu tutaj zrozumiał, na czy polega cały ten mechanizm. Dowiedział się, że te stworzenia to ludzie. Nietrudno było zauważyć, że często porozumiewają się one ze sobą, posyłają sobie jakieś dziwne sygnały, poruszając ustami. Dopiero później mógł usłyszeć ich głosy, a kilka dni zajęło mu zrozumienie o co im chodzi. To było dziwne, jakby z każdym tygodniem, a nawet dniem zdobywał nowe umiejętności. Ci wszyscy ludzie mieli ciała, używali ich do wszystkiego, do swojej pracy, do przemieszczania się, zaspokajania potrzeb. Mieli oni również coś na kształt duszy i sumienia, wierzyli, że gdzieś nad nimi istnieje Bóg, dla jednych miłosierny i dobry, dla innych bezlitosny i zły. Oni potrafili kochać, przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Jednak najbardziej skomplikowaną dla niego częścią ludzkiego ciała była ta część, która kazała im działać, podejmować decyzje, uczyć się, zapamiętywać był nią rozum. Ci ludzie zachowywali się bardzo schematycznie, każdy z nich robił to samo. Tak myślał na początku. Teraz wiedział, że wcale tak nie jest. W ciągu tych kilku tygodni nauczył się dzielić ludzi na różne kategorie. Poznawał bardzo różnych ludzi. Najbardziej lubił podglądać te ciekawe postaci w ich mieszkaniach, bo jedynie tam byli oni sobą, byli swobodni, zamykając za sobą wejściowe drzwi, rozbierając buty, zdawali się ściągać maski, wtedy wiedział, że ci ludzie są szczęśliwi. Ale i od tej reguły znalazł pewne wyjątki, zauważył, że oprócz tych szczęśliwych są też ludzie nieszczęśliwi, tacy, którzy wchodząc do domu nie ściągali, ale jedynie zmieniali maski. Ludzie Ci byli bardzo samotni mimo że pośród wielu innych istot. Wracali z pracy powoli, nie śpiesząc się donikąd. Byli ciągle niezadowoleni, zjadali w pośpiechu posiłki, przelotnie rozmawiali z małżonkami, dziećmi, przyjaciółmi. Ich maski były takie same. Cały czas grali, dużo mówili, ale bez sensu, oszukiwali, ich życie było kłamstwem...
Ciąg dalszy pewnie nastąpi...