photoblog.pl
Załóż konto
Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
Dodane 19 LISTOPADA 2015 , exif
63
Dodano: 19 LISTOPADA 2015

Było pięknie kiedyś.
Naprawdę, nie było tak bardzo smutno. Wcale nie było samotnie. Nawet marzeniem było zostać na chwilę sam na sam, obejrzeć film, posłuchać muzyki, zrelaksować się odpalając przereklamowaną dziś trochę, zwietrzałą nieco zapachową świeczkę albo poczytać książkę.

Było pełno znajomych i przyjaciół oraz przyjaciół przyjaciół, z którymi było można umówić się o każdej porze, czasem wyjść na imprezę albo po prostu pogadać... Tematom nie było końca. Zawsze znajdował się ktoś, kto dotrzymał towarzystwa, jeśli nie natychmiast, to "teraz niee, ale za dwie godziny [ewentualnie jutro albo innego konkretnego dnia] jestem do twojej dyspozycji!"

Cholera no.
Ciężko pogodzić się z tym, że dzisiaj to wszystko jest tak "ułatwione" przez internet. do dupy... Wszystko jest jakieś nierealne, mało istotne, nienamacalne. Niby ma się tych "przyjaciół" z dawnych lat lub tych poznanych niedawno, ale... nikt teraz nie ma czasu, nie ma chęci, nie chce mu się. Jest fejsbuk, tłiter, tinder, instagram, snapczat - "przyjaciółko, czego ty ode mnie jeszcze chcesz, odbiło ci?"
Wszystko jest nieważne. Oto jak wygląda schemat każdego 'cyber-niewypierającego-się-człowieka':

Moja koleżanka "jest" na portalu społecznościowym, więc na pewno żyje i ma się dobrze, przecież wstawiała zdjęcia z tym jej kochasiem, musiała się pochwalić, na pewno jest bardzo szczęśliwa, a ja.. Ja też jestem szczęśliwa, ale w innej mierze, uprawiam sport i "jestem" na fejsie z moimi jędrnymi pośladkami. Mój przyjaciel - też szczęśliwy - "jest" na zdjęciach - co piątek w innym klubie, więc u niego tez wszystko okay i pewnie spotkamy się kiedyś przez przypadek w jakimś zatłoczonym miejscu, to pogadamy - daję lajka.

 

Izzi ! Mamy czas, czas nie goni nas

No dobra... może nie byłoby w tym nic tak strasznego, gdyby nie to, że w necie wszystko jest takie... nieprawdziwe.
Ludzieeee. Chowamy się w swoich małych światkach komputerowych i wysyłamy dalszym i bliższym znajomym pozytywną kreację samych siebie. Wszystko jest dobrze, wszystko pod kontrolą, wyglądam i czuję się świetnie, spójrzcie, paaaatrzcie jak wszyscy to lubią.

Spoko Spoko, tylko żekiedy wyłączamy komputery, kiedy siedzimy sami w domu [może raz na ruski rok ktoś ruszy tyłek no i na pewno 100% ludzkosci nie siedzi tylko na fejsie - nie generalizuję tu, bo ludzie tego nie lubią, choć zwykle wyjątek potwierdza regułę] jesteśmy prawdziwymi ludźmi z krwi i kości. Czasem jesteśmy osłabieni, osamotnieni, rozdrażnieni lub przybici. Czasem dni są po prostu za długie, a przyjaciele tak bardzo nie chcą się do nas wylogować.
Mówiąc już tylko o sobie... Cóż. Zauważyłam, że w dobie tego internetowego szaleństwa znajomi nastawili się na konsumpcję. Odzywają się, kiedy potrzebują pomocy, bo np. trzeba pomóc cos ogarnąć czy załatwić. nie ma w tym nic złego, absolutnie, każdy potrzebuje czasem przysługi [i to jak się okazuje wcale nie w sieci!]. ALE kiedy się wylogowuję.. Gdzie oni są? Gdzie wszyscy moi przyjaciele? Kiedy pytam: "kiedy się zobaczymy?" odpowiadają: "bądźmy w kontakcie". No tak, przecież jest internet. O każdej porze więc po co patrzeć sobie w oczy, uśmiechać się, poklepywać po ramieniu i po prostu wesprzeć? "przyjaciółko, ale ty jesteś sentymentalna! - trzeba być twardym, nie miętkim, jakoś to sie ułozy! "
Ojeja jeja...

NIE!!  ;/  BO:

Kiedyś byłam otwartym człowiekiem. Lubiłam gadać nawet z przypadkowo spotkanymi osobami - na przystanku, w autobusie, w sklepie. Nawet ze starymi babciami. To zwykła codzienna przyjemność, nastawiająca pozytywnie choćby od rana albo poprawiająca samopoczucie moje i osoby towarzyszącej w danej porze dnia.

No i...? zdziczałam od tego internetu! [Co dziwne, dużo ludzi przyznaje, że ma podobnie!]
Dzisiaj czuję się jakoś dziwnie, kiedy spotykam na mieście znajomych. Czasem mam wrażenie, że wszyscy się wzajemnie "przesłuchujemy", bo już nie wiemy co u nas słychac. Wszystko ewentualnie widzimy w internecie. Rozmawiamy o rzeczach, ktore wczesniej "wrzucilismy" do internetu. Albo po prostu gadka się nie klei i WTEDY zapada niezręczne milczenie. Do czego to doszło... I ja też tak robię! Czy czujemy zmieszanie, bo odzwyczailiśmy się od gadania ze znajomymi w realu? Zwlaszcza z tymi, ktorych nie widzieliśmy w ciagu kilku lub kilkunastu miesciecy. A może to dlatego, że podświadomie czujemy, że dowiadywanie się o cudzych [czasem nawet nieco intymnych] sprawach za posrednictwem internetu  jest nienaturalne i może powinniśmy ewentualnie dowiedzieć się o nich bezpośrednio od danej osoby? Może czujemy, że wchodzimy na siebie z butami troszeczkę perfidnie? Tragedia! I brrrrr nie lubię tego! ;/ I mam wrażenie że dalsi znajomi też nie.
Ale najbardziej boli fakt, że nie można już być prawdziwym i naturalnym człowiekiem ze skóry. Mamy być stalowi, nieskazitelni. Teraz trzeba pokazywać się z jak najtwardszej i najlepszej strony. Wszelkie negatywne strony swojego "jestestwa" [specjalnie zachowuję w cudzysłowie, bo jestestwo internetowe nie jest byciem prawdziwym] trzeba zachować dla siebie.
I tak spotkanie z przyjaciółmi czy znajomymi jest coraz mniej naturalne, coraz bardziej skupione na tym, aby nie ględzić o problemach, aby chwalić wszystko co piekne i dobre, nie wspominac nie daj boze  o czyms smutnym czy przykrym, bo zrobi się niezręcznie i jakby zbyt blisko siebie.
W obecnych czasach nie możemy być słabi, nie możemy mieć naprawdę gorszych dni, chandry, nie mozemy [ a niech nawet to będzie!] np. swobodnie się wypłakać osobie, którą uważamy za najbliższą sobie!" To straszne....
Jeśli Twoje życie to nie bajka, to może czas zgłosić się do terapeuty, przyjaciółko."

 

Ostatnio odezwałam się do pewnej osoby z pytaniem o spotkanie. Dodałam, że bardzo, bardzo potrzebuję pogadać:
- taa, jestem w mieście, ale nie chce mi się spotykać - odpowiedziała osoba, z którą widziałam się 2 miesiące temu, gdy wyświadczałam jej przysługę.

Innym razem, też bardzo smutna, wysłałam wiadomość do kumpeli, o tym mniej więcej, że jest mi źle i jej potrzebuję: odpowiedź: "dziś mi nie pasuje, umówimy się następnym razem" - tylko tyle. [wiem. gdybym opublikowała to gdzie indziej, np na fb, grono "znajomych" powiedziałoby mi: "a co sobie myslalas? kazdy ma swoje zycie i swoje sprawy, bądź dorosła i radź sobie". I rozumiem, że tak jest, ale pol godziny na kawę i wysłuchanie drugiej osoby.. Serio? To tak dużo? Z tego co wiem, człowiek to istota stadna, która czasem musi się z kimś po prostu zobaczyć :]

Strasznie jest. znieczulica, egoizm. i pogadać najzwyczajniej nie ma z kim.
Dobrze, że [mimo że jestem beznadziejna totalnie czasami i trace wszelką nadzieje] mam pocieszyciela, jakim jest Jezus :] On mnie do terapeuty na pewno nie pośle ani nie da głupiej rady. Nawet kiedy czasem słowa już nie przychodzą łatwo i kiedy naprawdę jest trudno.

 

Komentarze

atlam Bardzo ładnie :)
19/11/2015 19:02:36
atlam ♥...♪♪♪♪
03/12/2015 10:49:28

mojeszalonezycie bardzo ładnie .pozdrawiam
19/11/2015 10:41:36
madmark Jestes autorka tego tekstu? Nietety czasy sa trudne a nasza cywilizacja zmierza w ten sposob ku upadkowi i to wcale nie musi byc wojna. Na przeludnionej ziemi bedziemy umierqc w amotnosci.
19/11/2015 7:09:00
alice007 Tak, tak sobie rozmyślałam wieczorem i nie sądziłam, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która w ogóle przetrwałaby, czytając :]
Słusznie zauważyłeś. To jest chyba tak, że im więcej ludzi, tym więcej rozpychania się, każdy próbuje jakoś znaleźć sobie miejsce, ale na pewno nie odbywa się to we właściwy sposób. Ciężko jest. I kto by kiedyś pomyślał, że własnie ta cywilizacja będzie jednocześnie przeszkodą? Nie wszystko złoto co się świeci. Według mnie człowiek jako istotota ucywilizowana jest dużo bardziej zepsuty niz człowiek, który ledwie posługiwał się ogniem.
19/11/2015 8:26:30
madmark Swietny tekst dlatego pytalem.Niestety masz zupelna racje...
19/11/2015 8:37:56