I jak to bywa - dosyc ze czlowiek zaczyna po 7 latach to po mega dlugim i szczerym wpisie wszystko sie resetuje i znika...
...pewnie nie bedzie juz tak gleboko jak przed kilkunastoma minutami... pewnie tez nie bedzie tak dlugo...
Tak czy siak powrot... powrot po prawie 7 latach...
Czy cos sie zmienilo? Zmienilo sie wszystko... Wiele stracilam... Najbardziej bolala strata najwazniejszego MEZCZYZNY mojego zycia... Mezczyzny ktory byl od samego poczatku przy mnie... To ON nauczyl mnie tego zycia... to wlasnie ON wierzyl we mnie - nawet gdy inni zwatpili... to ON dzwonil uslyszec tylko moj glos zeby sprawdzic czy wszystko wporzadku... Tak bardzo mi tego brakuje... To jaka jestem to po genach... Genach przekazanych od mojego Tatusia... Ktory byl zawsze ze mnie dumny... Tak bardzo za Toba tesknie... tak bardzo Cie Kocham... To prawdopodobnie dzieki temu qurestwu ktore Cie spotkalo ukierunkowalam sie w tym kierunku...
...praca z ludzmi ktorzy umieraja - dodaje mi sily - a przede wszystkim daje IM sile... sile przetrwania tego pierdolonego oczekiwania na smierc - bo nic innego Im nie zostalo... chwile szczerego usmiechu... Taki MALY CZLOWIEK Z WIELKIM SERCEM... Narcystycznie? Byc moze - ale coz zrobic jak tak jest... Jak slysze ze kiedy wchodze to wchodzi Slonce ktore rozswietla pochmurny dzien... serce mi promienieje i mimo tylu cierpien i bolu wiem ze to byla najlepsza decyzja...
7 lat - zmienilam sie qrewsko... przytylam zbrzydlam... zmienily mi sie priorytety... ukierunkowalam sie... stalam sie bardziej samotna... bardziej bogatsza - nie tylko o doswiadczenia... stracilam przyjaciol... ale sa i Ci ktorzy zostali...
Docenilam bardziej wartosci zyciowe... no i moj niemiceki sie poprawil...
Mialo byc krotko - po prostu zaczne znowu pisac...
DOBRANOC W SAMOTNYM DOMU W MOIM POKOJU...