Raz po raz drzwi dalej stały otwarte ale nie wchodzilaś. Czekałem z nadzieją, że może tym razem będzie inaczej. Że tym razem nie uciekniesz, nie odwrócisz się tuż przed nimi. Znowu się pomyliłem. Czyja to wina? Nie wiem czy tutaj w ogóle jest ktoś winien. Czyj to błąd? Chyba niczyj. Ale jedno wiem na pewno. Drzwi zawsze pozostaną otwarte...